Pozostało do wykonania ponad 1,5 km ogrodzenia, aby odgrodzić nim cudzoziemców koczujących po białoruskiej stronie granicy na wysokości polskiego Usnarza Górnego na Podlasiu. W regionie od kilkunastu dni koczuje grupa imigrantów.
Żołnierze rozciągają zapory z drutu kolczastego wzdłuż granicy. W pobliżu Usnarza Górnego roboty prowadzone są z dwóch kierunków: z północnego w kierunku wsi oraz z południowego. Jeżeli będą kontynuowane, to koczujące po białoruskiej stronie osoby zostaną odgrodzone.
Reporter PAP sprawdził, dokąd podciągnięte zostały zapory. Ogrodzenie budowane z północy w kierunku Usnarza Górnego kończy się mniej więcej 700-800 metrów przed koczowiskiem cudzoziemców.
Odcinka budowanego z południa w kierunku Usnarza Górnego reporter nie mógł zobaczyć, gdyż z jednej strony chronią go zarośla, a z drugiej dostępu pilnuje wojsko oraz Straż Graniczna. Z relacji miejscowych rolników, których pola przylegają do pasa granicznego, wynika, że i tu do zbudowania zostało ok. 700-800 m.
Teraz będzie wojsku trudniej budować ten płot, bo zaraz zaczną się podmokłe tereny i ciężki sprzęt tam nie wjedzie - mówi jeden z mieszkańców Usnarza Górnego. Dodatkowo po południowej stronie koczowiska znajduje się rzeczka.
Ogrodzenie budowane ze zwojów drutu kolczastego ma wysokość 2,5 metra.
Budowa takiej zapory to pomysł z granicy węgiersko-serbskiej. Spełnia on tam od kilku lat swoje zadanie.
Premier Mateusz Morawiecki mówił w ubiegłym tygodniu w Kuźnicy, gdzie wizytował inny odcinek tzw. zielonej granicy polsko-białoruskiej, że prace potrwają kilka, do kilkunastu tygodni. Najpierw zabezpieczane będą odcinki granicy najłatwiejsze do przejścia przez grupy nielegalnych imigrantów, łącznie ok. 180-190 km. Potem podobnie zabezpieczony ma być także odcinek bardziej na południe, który znajduje się wzdłuż rzeki Bug.
Od około trzech tygodni po białoruskiej stronie granicy koczuje grupa migrantów. Przejście do Polski uniemożliwiają im Straż Graniczna, policja i wojsko.
Według informacji Straży Granicznej w obozowisku jest 24 osób z Iraku. Fundacja Ocalenie zapewnia z kolei, że są to 32 osoby z Afganistanu. Jej pracownicy, a także wolontariusze, którzy są w Usnarzu Górnym, komunikują się z imigrantami przez megafony.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.
Komisja Europejska uważa, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy nie jest kwestią migracji, lecz agresji na Polskę. KE już rozpoczęła przygotowania kolejnego pakietu sankcji przeciwko reżimowi w Mińsku właśnie w związku z tym celowym wywoływaniem kryzysu migracyjnego.
Według Europejskiego Trybunału Praw Człowieka Polska musi zapewnić koczującym przy granicy imigrantom żywność, ubrania, opiekę medyczną i, jeśli to możliwe, tymczasowe schronienie.
Białoruś odmówiła jednak Polsce zgody na wpuszczenie na jej terytorium konwoju z pomocą humanitarną dla migrantów.