Czeczenia zamienia się w Palestynę, a Moskwa staje się miastem frontowym - jak Tel Awiw i Jerozolima. Takie przypuszczenie wysuwają rosyjscy analitycy po wczorajszym samobójczym ataku terrorystycznym w Moskwie, w czasie którego zginęło 16 osób, a około 60 zostało rannych.

Część ekspertów, analizując wczorajszy atak i sytuację polityczną Rosja-Czeczenia, zwraca także uwagę, że podwójny samobójczy zamach był po prostu aktem desperacji.

Przypomnijmy. Na kilkanaście godzin przed atakiem prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret ustalający datę wyborów prezydenckich w Czeczenii. Ma to być 5 października. Potem przeprowadzone byłyby wybory parlamentarne, a nowe władze podpisałyby układ federacyjny z Rosją. Możliwe, że Czeczenia otrzymałaby szeroką autonomię.

Plan pokojowy przewiduje również wycofanie z Czeczenii regularnej rosyjskiej armii, zastąpienie jej lokalną milicją i siłami federalnej służby bezpieczeństwa. Do czasu wyborów mają też być zlikwidowane obozy dla uchodźców na terenach sąsiadujących z republiką.

Problem w tym, że z planu pokojowego zostali całkowicie wykluczeni czeczeńscy powstańcy. A głównym kandydatem na prezydenta republiki pozostaje znienawidzony przez większość Czeczenów Akhmad Kadyrov.

W czwartek Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której potępił "stale powtarzające się zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości" popełniane w Czeczenii przez rosyjskich wojskowych. W dokumencie podkreślono konieczność utworzenia międzynarodowej instytucji nadzorującej poszanowanie praw człowieka w Czeczenii.

10:00