Coraz mniej uczniów w Polsce sięga po dopalacze. Z takich substancji psychoaktywnych korzysta jeden na stu nastolatków - wynika z najnowszych danych Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomanii. Mimo malejącej popularności, wciąż wysoka jest liczba zatruć dopalaczami. To ponad 150 przypadków w każdym miesiącu. Dwa lata temu było ich ponad dwa razy więcej.
Te dane pokazują - jak podkreśla Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomanii - jak wielkie ryzyko wiąże się z takimi substancjami. Nawet pojedyncze przyjęcie osoby, która robi to z ciekawości, pod wpływem grupy, chce się fajnie zabawić, już to pierwsze przyjęcie może być przyjęciem tragicznym - przekonuje Piotr Jabłoński.
W grupie sięgających po dopalacze mają poszukiwaczy przygód, którzy szukają eksperymentów. Mamy też grupy zmarginalizowane, do których należą osoby uzależnione od narkotyków, które dobierają dodatkowo dopalacze. Nie mamy jednorodnej grupy ludzi, którzy sięgają po dopalacze - dodaje Piotr Jabłoński. Największy problem dotyczący dopalaczy polega na tym, że lekarze nie wiedzą, jakim typem substancji zatruli się użytkownicy. To często budzi kontrowersje, ale my mówimy wprost: nie używajcie, ale jeśli już używacie dopalaczy, nie róbcie tego sami. Nie wyrzucajcie opakowań, bo jak pracownicy laboratorium znajdą to opakowanie, to być może w laboratorium odkryją, czym zatruliście się. Wtedy jest szansa, że będzie można leczyć mniej objawowo, a bardziej konkretnie - podkreśla Piotr Jabłoński.
Specjaliści podkreślają, że problem dopalaczy wciąż największy jest w województwach łódzkim, zwłaszcza w rejonie Pabianic, a także na Śląsku. Zdecydowanie częściej niż po dopalacze, uczniowie sięgają po marihuanę i haszysz. Z tymi substancjami eksperymentował nawet co czwarty nastolatek. To najczęściej osoby w wieku 15 i 16 lat - podkreśla Piotr Jabłoński.