Policja zajęła się sprawą nocnego pożaru fosforu na terenie jednego z zakładów w Chorzowie. Wiadomo, że substancja zapaliła się w czasie transportu beczek, kiedy jedna z nich przewróciła się. Nikomu nic się nie stało. Pożar szybko ugaszono, a strażacy uspokajają - zarówno w czasie akcji, jak i teraz nie ma żadnego skażenia niebezpiecznymi oparami. W akcji gaśniczej brali udział strażacy z 4 miast.
Do przewrócenia się i rozszczelnienia ok. 200-litrowej beczki z żółtym fosforem, a następnie pożaru tej substancji, doszło w sobotę przed północą w zakładzie Italmatch Polska w Chorzowie. Pożar został szybko opanowany - spaliło się ok. 50 litrów fosforu. Następnie strażacy pracowali nad zabezpieczeniem szkodliwej substancji. Nie było osób poszkodowanych. Policja informowała mieszkańców okolicznych domów o możliwym skażeniu silnie toksycznym związkiem chemicznym.
Jak przekazał PAP oficer dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach, obecni na miejscu strażacy z jednostki chemicznej - po pomiarach zarówno wewnątrz hali, gdzie doszło do pożaru, jak i na zewnątrz - ostatecznie potwierdzili brak zagrożenia. Oznacza to, że mieszkańcy nie muszą już zamykać okien.
"Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Siemianowicach Śląskich przekazało nam informację, że właśnie zakończone pomiary chemiczne powietrza wykazały zerowe (0 ppm) stężenie substancji zagrażających zdrowiu jakie ulatniały się parę godzin temu w trakcie pożaru w rejonie chorzowskich Azotów. Możemy zatem uspokoić wszystkich mieszkańców, że nie występuje na chwile obecną żadne zagrożenie dla zdrowia w dzielnicach Michałkowice oraz Bytków" - czytamy w komunikacie zamieszczonym po godz. 2 w nocy na oficjalnej stronie Siemianowic Śląskich.
(mn)