​Bunt Zbigniewa Ziobry spacyfikowany - mówią nieoficjalnie politycy Prawa i Sprawiedliwości. Już nie walczy o stanowisko wicepremiera, już nie domaga się nowych ministerstw i państwowych spółek.

Po tym, jak Solidarna Polska wprowadziła do nowego Sejmu 18 posłów, Zbigniew Ziobro zaczął próbę poszerzania strefy swoich wpływów wewnątrz rządu. Odpowiedzią PiS-u było ostrzeżenie, że Ziobro może wypaść z rządu. Straszono go także, że może stracić część obecnych wpływów.

Po tym, jak politycy Solidarnej Polski zaczęli publicznie sugerować usunięcie Mateusza Morawieckiego z fotela premiera, głos zabrał Adam Lipiński, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. Ostrzegł, że "ten, kto huśta łódką, pierwszy z niej wypadnie".

Do Zbigniewa Ziobry popłynęły też sygnały, że może stracić wpływ na przykład na bank Pekao SA, gdzie pracuje jego brat Witold, albo na ubezpieczeniową spółkę Link4, gdzie pracuje jego żona Patrycja.

Wystarczy przypomnieć, że PiS zaczął chwalić się pomysłami odebrania ministrom bezpośredniego wpływu na spółki i przeniesienia nadzoru do czegoś na kształt Ministerstwa Skarbu Państwa, podległego premierowi. Zdaniem polityków PiS to podziałało i Ziobro nie postuluje już tak mocno usunięcia Morawieckiego.

W wyborach do Sejmu Zjednoczona Prawica zdobyła 235 mandatów. 18 z nich przypadły politykom Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, a kolejne 18 członkom Porozumienia Jarosława Gowina.

Opracowanie: