Kierowca ukraińskiego autokaru, który w sierpniu spadł ze skarpy w Leszczawie Dolnej na Podkarpaciu, był pod wpływem substancji psychotropowych. To mogły być narkotyki lub dopalacze - wynika z opinii biegłych.

We krwi kierowcy znaleziono śladowe ilości substancji psychotropowych - co oznacza, że stężenie, gdy ruszał w trasę 8 godzin przed wypadkiem musiało być wyższe. Od opinii biegłych będzie zależało, czy będzie miał rozszerzony zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym o jazdę pod wpływem środków odurzających. To oczywiście oznaczałoby wyższą karę.

Prokuratorzy otrzymali również opinię techniczną autobusu. Ukraiński kierowca twierdził, że nie zadziałały hamulce i nie mógł nic zrobić. Biegli kategorycznie tę wersję wykluczają. Ich zdaniem w chwili wypadku wszystkie układy autobusu - w tym  hamulcowy - były sprawne.

Biegli potwierdzają również, że autokar jechał z prędkością 75 km/h i dlatego nie był w stanie zahamować.

W sierpniowym wypadku autokaru zginęły trzy osoby, a kilkanaście zostało poważnie rannych.


(mpw)