"To spotkanie miało ze strony polskiej bardzo stanowczy charakter" - poinformował wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna po spotkaniu z ambasadorem Izraela Jakowem Liwne. "Ambasador przeprosił" - powiedział Szejna, który przedstawił dyplomacie polskie żądania po ataku na konwój wolontariuszy w Strefie Gazy, w którym zginął Polak.
Podczas spotkania wiceminister Andrzej Szejna przekazał ambasadorowi Izraela notę protestacyjną w imieniu MSZ i polskiej dyplomacji. Jak podkreślił, "ambasador nie będzie z Polski wydalony".
Siedmioro wolontariuszy organizacji humanitarnej World Central Kitchen, w tym Polak, zginęło w Strefie Gazy; organizacja podała, że zostali ostrzelani przez izraelską armię. Do wydarzenia doszło podczas dostarczania przez pracowników pomocy żywnościowej, która przybyła do Strefy Gazy kilka godzin wcześniej statkiem z Cypru.
Na początku pan ambasador przeprosił za to zdarzenie nie mające precedensu w historii cywilizowanego świata, czyli zbombardowanie samochodu konwoju humanitarnego zmierzającego z pomocą humanitarną do Strefy Gazy objętej głodem - mówił na konferencji prasowej Szejna.
Na razie przebieg procesu wyjaśnienia nie jest dla polskiej strony satysfakcjonujący - mówił wiceminister.
Szejna podkreślił, że nota protestacyjna i cała rozmowa przebiegała w atmosferze "nie tyle żądań, ale jasnych oczekiwań ze strony Polski". Po pierwsze oczekujemy transparentnego śledztwa, w którym strona polska oraz inne państwa, które straciły swoich obywateli w tym ataku, który - ja określam jako prawnik - morderstwem, strona polska żąda nie tylko wglądu, ale dostępu do wszystkich informacji, aby wyjaśnienie sprawy było satysfakcjonujące - powiedział Szejna.
Po drugie - jak dodał - "chcemy, żeby w wyjaśnieniu i całej procedurze karnej oraz dyscyplinarnej wobec żołnierzy, którzy są odpowiedzialni za to - nazwijmy konkretnie jeszcze raz: morderstwo - była dopuszczona i brała udział Prokuratura Okręgowa w Przemyślu (skąd pochodził Polak- red.), ponieważ mamy tu do czynienia z art. 148 Kk, czyli zabójstwo z użyciem materiałów wybuchowych" - przekazał wiceminister.
Chcemy również, i tego zażądaliśmy, odszkodowania dla ofiar, w tym oczywiście przede wszystkim dla polskiego obywatela, dla jego rodziny, ale pod tym warunkiem, że rodzina będzie tego chciała. I mamy nadzieję, że będziemy mogli skutecznie w tym pomóc - zaznaczył Szejna.
Szejna powiedział, że wie, że do wydalenia Jakowa Liwnego z Polski nawołuje prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ale mam prośbę do Jarosława Kaczyńskiego, aby znowu nie uprawiał polityki na grobach ludzi, bo my jako dyplomacja mamy uzyskać efekt: to jest, po pierwsze, zadośćuczynienie dla rodzin ofiar i niedopuszczenie do takiego przypadku w przyszłości - podkreślił wiceszef MSZ.
Rzecznik MSZ Paweł Wroński doprecyzował, że Szejna na początku rozmowy zauważył, że w dyskursie brakuje słowa przepraszam i "ambasador w tym momencie zareagował".
Szejna powiedział, że ambasador Liwne poprosił o pomoc w skontaktowaniu się z rodziną tragicznie zmarłego Polaka. Ambasador stwierdził, że procedura karna zostanie wszczęta przed Sądem Najwyższym, a to pociąga za sobą procedurę odszkodowawczą, bo winny, skazany nie tylko musi odbyć karę pozbawienia wolności, ale również zadośćuczynić ofiarom lub ich rodzinom - mówił Szejna.
Wydaje mi się, że jest nadzieja na refleksję, ale po czynach poznajemy, nie po słowach - powiedział Szejna. Podkreślił, że nigdy więcej w żadnym miejscu na świecie nie może dojść do bombardowania konwojów humanitarnych.
Rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że na nocnym spotkaniu w Tel-Awiwie z udziałem przedstawiciela Polski podano wstępne wyniki dochodzenia Sił Obronnych Izraela. Wskazano w nim na błędy armii izraelskiej. Część tych błędów wydaje się dla nas nadal niezrozumiała - ocenił Wroński.
Wroński poinformował, że podczas spotkania "wskazano trzy błędy: nie przekazano w należyty sposób informacji o przebiegu trasy konwoju na niższy szczebel, źle zakwalifikowano pojazdy, a także błędnie rozpoznano osobę, która miała być jako osoba z bronią wewnątrz pojazdu".
Trzeci punkt, który rozpatrywaliśmy z ministrem budzi grozę: po pierwszym strzale, kiedy okazało się, że z konwoju, z innych samochodów wybiegają ludzie nieuzbrojeni, odpalone zostały dwie kolejne rakiety - poinformował rzecznik MSZ. Dodał, że "takie fakty przedstawiono, a strona izraelska przyznała się do popełnienia błędów".
Część tych błędów wydaje się dla nas nadal niezrozumiała. Nie wiemy, jak można było popełnić aż taki błąd i czy to był błąd, czy to nie jest przestępstwo. Ostrzegam więc, że ja przedstawiam stanowisko strony izraelskiej, przedstawione wczoraj w nocy podczas briefingu, te informacje mają być upowszechnione dzisiaj w Izraelu - mówił Wroński.
Wcześniej w oświadczeniu rzecznik resortu spraw zagranicznych poinformował, że "Izrael tę kwestię rozpatruje na zasadzie śledztwa dotyczącego użycia broni i dotyczącego działania zasad jednostek wojskowych". W naszej nocie domagamy się, aby sprawą zajęły się też sądy cywilne - podkreślił Wroński.
Według Szejny "przeprowadzono wstępne śledztwo, z którego wynika, że był to nie tylko błąd i nieprzestrzeganie procedur wewnętrznych ze strony izraelskiej, czyli żołnierzy izraelskich i sił zbrojnych, przy akcji, która może być rozpoznawana jako zabójstwo, a nie działanie zbrojne". Szejna relacjonował, że ambasador Liwne "stwierdził, że dopuszczalne jest i strona izraelska będzie prowadziła postępowanie karne wobec winnych, ale, jak mówił ambasador, do tego kompetentny jest Sąd Najwyższy Izraela". Dodał, że "część żądań postawionych w nocie protestacyjnej zaczęła być realizowana".
Wcześniej ok. godz. 10.40 przed gmach ministerstwa wyszedł rzecznik MSZ Paweł Wroński razem z Andrzejem Szejną. W tym czasie przed gmachem resortu trwała już pikieta ok. 30 osób przedstawiających się jako przedstawiciele środowisk propalestyńskich, które domagały się wydalenia Liwnego oraz "zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem dopóki trwa ludobójstwo w Strefie Gazy".
Okrzyki protestujących zagłuszały wypowiedzi Wrońskiego i Szejny, w związku z czym rzecznik resortu poinformował jedynie, że w MSZ odbyła się rozmowa z ambasadorem Liwne oraz że konferencja w tej sprawie odbędzie się po godzinie 11.
Posłowie Suwerennej Polski Sebastian Kaleta i Jacek Ozdoba poinformowali podczas piątkowej konferencji pod gmachem MSZ, że oczekują wydalenia z Polski ambasadora Izraela Jakowa Liwnego.
Nie może być takiej sytuacji, że Polak ginie, a ta sprawa jest lekceważona - powiedział Ozdoba. Reakcja MSZ musi być stanowcza - podkreślił Ozdoba. Jak ocenił, wypowiedzi ambasadora dotyczące tego, co wydarzyło się w Strefie Gazy, wskazują, że tak naprawdę bagatelizuje on problem. Wręcz czasami zachowuje się, jak jakiś nadzorca. Stąd reakcja MSZ powinna być zero-jedynkowa. Powinno dojść do wydalenia (ambasadora), a nie jakiegoś wezwania i miłej rozmowy przy ciastkach - dodał polityk SP.
Po wezwaniu, które otrzymał ambasador Izraela, kiedy spotka się z państwem po wyjściu z tego budynku, powinien poinformować on i rzecznik MSZ, iż otrzymał notę, że jest w Polsce persona non grata - powiedział Kaleta. Ambasador Izraela niestety pokazuje butę Izraela wobec Polski. Przez ostatnie lata państwo Izrael wielokrotnie oczerniało Polskę na arenie międzynarodowej, prowadziło wobec Polski wrogie działania dyplomatyczne, de facto w wielu obszarach - zaznaczył Kaleta.
Według niego, państwo Izrael powinno poinformować dzisiaj, że dopuszcza w pełni polską prokuraturę do śledztwa prowadzonego w tej sprawie. Żeby standard śledztwa był najwyższy, polska prokuratura powinna bezpośrednio uczestniczyć w tym śledztwie. Ja nie wiem, co szef MS Adam Bodnar robi w tej sprawie, bo zajmuje się siłowym przejmowaniem prokuratury. Ale tutaj prokuratura powinna również stanowczo zadziałać razem z polską dyplomacją - oświadczył Kaleta.
Niedługo po tragedii w Strefie Gazy ambasador Izraela w Polsce zamieścił szokujący wpis w mediach społecznościowych.
"Skrajna prawica i lewica w Polsce oskarżają Izrael o umyślne morderstwo we wczorajszym ataku, w skutek którego śmierć ponieśli członkowie organizacji humanitarnej, w tym obywatel Polski. Wicemarszałek Sejmu i lider Konfederacji Krzysztof Bosak twierdzi, że Izrael popełnia "zbrodnie wojenne" i terroryzuje organizacje humanitarne, aby zagłodzić Palestyńczyków. To ten sam Bosak, który do dziś nie zgodził się potępić masakry dokonanej przez Hamas 7 października i którego partyjny kolega, prawicowy ekstremista, zgasił gaśnicą chanukową menorę, którą zapaliliśmy w parlamencie w Warszawie. Wniosek: antysemici zawsze pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o swoje prawo do istnienia. Również dla dobra całego świata zachodniego" - napisał na platformie X.