Kolejna akcja CBA w sprawie Mariana Banasia. Jak się dowiedzieli reporterzy RMF FM, nad ranem agenci weszli do mieszkania syna prezesa NIK w Wyszkowie na Mazowszu. Trwa przeszukanie i zabezpieczanie dokumentów. Wczoraj CBA weszło do 19 miejsc związanych z Marianem Banasiem i jego rodziną.
Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Paweł Sawoń potwierdził informacje RMF FM. Poinformował również, że to ostatnie z 20 wytypowanych miejsc, w których czynności CBA miały być przeprowadzone w minioną środę.
Wczoraj na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku CBA dokonało przeszukań w ramach śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia. Mowa m.in. o mieszkaniach prezesa NIK, jego córki i pokoju hotelowym, w którym przebywał syn Mariana Banasia. Prokurator Paweł Sawoń informował, że agenci znaleźli dwie kserokopie umów, których sygnatariuszem był - z jednej strony - Marian Banaś, a z drugiej inna osoba.
Kopie są w zasadzie jednobrzmiące, natomiast różnią się kwotą miesięcznego czynszu dzierżawnego - powiedział prok. Sawoń. Wyjaśnił, że kwota na jednej z tych kserokopii to 8 tys. zł, zaś na drugiej 4 tys. zł.
Pełnomocnik szefa NIK mec. Marek Małecki stwierdził, że "nie ma podstaw faktycznych i prawnych do przeszukania". Co więcej, mieszkanie prezesa NIK-u chroni immunitet. W takiej sytuacji czynności CBA i Prokuratury Regionalnej w Białymstoku są niedopuszczalne - poinformował.
Agenci wkroczyli też do budynku Najwyższej Izby Kontroli. Z informacji reportera RMF FM Patryka Michalskiego wynika, że agenci - po przyjeździe do siedziby NIK - nie zostali wpuszczeni do gabinetu prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Dłuższą chwilę trwały utarczki słowne. Opór stawiał dyrektor generalny NIK, a także inni pracownicy - wszyscy podkreślali, że nie mogą wpuścić agentów CBA ze względu na tajemnicę oraz immunitet, jaki chroni prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Ostatecznie po godzinie 17:00 rzecznik NIK poinformował, że agenci są w środku w gabinecie prezesa. Przeszukanie trwało do godziny 21.
NIE PRZEGAP: Agenci CBA w NIK-u. Po przepychankach słownych weszli do gabinetu Mariana Banasia
Były szef Krajowej Administracji Skarbowej utrzymał argumentację swojego pełnomocnika w liście skierowanym do marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Przypomniał, że "jedynie Sejm jest władny podejmować jakiekolwiek decyzje określone ustawowo i konstytucyjnie w zakresie dotyczącym działalności Najwyższej Izby Kontroli i jej organów" i że podejmowanie jakichkolwiek czynności procesowych związanych z odpowiedzialnością prezesa NIK, powinno być poprzedzone uchyleniem immunitetu.
Podkreślił, że "takie działanie organów ścigania jest bez precedensu, bowiem oznacza możliwość naruszenia niezależności konstytucyjnego, naczelnego organu kontroli państwowej". "Stanowczo sprzeciwiam się takim działaniom, zwłaszcza że poinformowałem funkcjonariuszy CBA o treści opinii Biura Analiz Sejmowych, z której jednoznacznie wynika, iż wobec osoby, której przysługuje immunitet nie wolno podejmować tego rodzaju czynności" - zaznaczył.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku prowadzi od początku grudnia śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych obecnego szefa NIK, wcześniej szefa służby celnej i ministra finansów Mariana Banasia.
Podstawą wszczęcia postępowania były trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej prokuratury od grupy posłów opozycji w tym m.in. posła Jana Grabca (Koalicja Obywatelska), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej oraz z Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Śledztwo dotyczy złożenia fałszywych oświadczeń o stanie majątkowym i podania nieprawdy co do wysokości posiadanych zasobów pieniężnych oraz innych dodatkowych danych o stanie majątkowym, w związku z osiągnięciem dochodu z wynajmu posiadanych nieruchomości, a także składania - zawierających nieprawdę - deklaracji i zeznań podatkowych w podatku dochodowym od osób fizycznych, poprzez niewykazywanie przychodów osiąganych z tytułu wynajmu nieruchomości, przez co narażono podatek na uszczuplenie, w kwocie dotąd nie ustalonej - mówił wtedy prok. Sawoń.
Czyny takie kwalifikowane są z Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne oraz z Kodeksu karnego skarbowego; grozi za nie do 5 lat więzienia. Na razie nikomu w tej sprawie nie postawiono zarzutów.