Kilkaset ton niebezpiecznych odpadów chemicznych może w najbliższych miesiącach wjechać z Białorusi do Polski. Zgodę na ich tranzyt przez nasz kraj wydał niedawno Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Przez Polskę chemiczne śmieci mają teoretycznie tylko przejechać, ale w decyzji GIOŚ nie ma mowy o konieczności ich konwojowania. Pytamy więc, czy polskie służby są gotowe na ewentualne kontrole tego rodzaju ładunków i jakie mają do tego narzędzia.
W decyzji GIOŚ mowa o odpadach agrochemicznych, zawierających substancje niebezpieczne. O ich tranzyt przez Polskę wnioskowała białoruska firma z siedzibą w Homlu.
Odbiorcą ma być natomiast firma zajmująca się przetwórstwem odpadów we Francji. Polska nie miała możliwości odmowy tego transportu - mówi nam były wiceszef resortu klimatu i środowiska. Jacek Ozdoba także powołuje się w tej sprawie na konwencję Bazylejską, z której ONZ nie wykluczył Białorusi i która ponadto zakłada, że kraje, które mają lepsze techniczne możliwości utylizowania tego rodzaju śmieci, powinny wręcz sprowadzać je z krajów uboższych, w trosce o środowisko.
Według naszych ustaleń 37 transportów, na jakie wydano zgodę i jakie mogą odbywać się do sierpnia przyszłego roku, służby nie będą konwojowały. Ładunek ma zostać skontrolowany na granicy przez Krajową Administrację Skarbową, a potem w ramach ewentualnej kontroli na drodze przez Inspekcję Transportu Drogowego.
Jak to możliwe, że transport niebezpiecznych chemikaliów będzie mógł wjechać do Polski, mimo obowiązującego zakazu wjazdu dla ciężarówek z Białorusi? GIOŚ w odpowiedzi na to pytanie powołuje się na tzw. Konwencję Bazylejską, która określa zasady transgranicznego przewozu odpadów i którą ratyfikowało 190 państw, w tym Polska i Białoruś.
Poza tym transporty ma realizować polska firma, zarejestrowana w Warszawie i wpisana do tzw. systemu BDO, czyli bazy danych o produktach i opakowaniach oraz gospodarce odpadami.
Co jednak istotne - w odpowiedzi na polski zakaz wjazdu ciężarówek, Białoruś w czerwcu znowelizowała postanowienie o przewozach samochodowych przez granicę z Polską. Administracja w Mińsku zakazała w nim wjazdu na swoje terytorium "zarejestrowanych w Polsce pojazdów wykonujących międzynarodowe przewozy drogowe, za wyjątkiem dojazdu do wyznaczonych miejsc wymiany naczep lub przyczep". W praktyce może to więc oznaczać, że z Polski wjadą za granicę wyłącznie ciągniki siodłowe, odbierając gotowe już, załadowane przez Białorusinów naczepy.
Zakaz wjazdu pojazdów z innych państw (niż zarejestrowanych na terytorium Białorusi) do Polski, nie może być podstawą do wniesienia sprzeciwu na tranzyt odpadów przez terytorium naszego kraju. Zezwolenie na transgraniczne przemieszczanie odpadów nie jest nadrzędne nad innymi przepisami. Natomiast realizacja przemieszczeń może okazać się niemożliwa z innych przyczyn, np. z uwagi na tymczasowo wprowadzone zakazy lub obostrzenia - informuje rzecznik Głównego Inspektora Środowiska Maciej Karczyński.
Transporty, jak zapewnia Inspekcja, muszą być też zgłoszone do tzw. systemu SENT, czyli Systemu Elektronicznego Nadzoru Transportu. Wydana 19 października zgoda GIOŚ nie określa konkretnych dat ich realizacji, ale zezwala na ich prowadzenie do końca sierpnia przyszłego roku.
Przed rozpoczęciem przemieszczenia zgłaszający ma trzy dni robocze na zgłoszenie ten zamiaru właściwym organom. Do tej pory żaden transport nie został zgłoszony w ramach zezwolenia wydanego w tej sprawie - informuje rzecznik GIOŚ.
Ładunek ma być zapakowany w specjalne bębny, spięte podczas transportu po cztery sztuki i ułożone na paletach, w sposób ściśle określony w tzw. umowie ADR - czyli międzynarodowych zasadach przewozu ładunków niebezpiecznych. To jeden z warunków narzuconych przez WIOŚ w zgodzie na transport 600 ton odpadów z Białorusi przez nasz kraj. Zapytaliśmy więc, jak mają wyglądać kontrole przewożonych w tej sposób chemikaliów zza naszej wschodniej granicy.
Na granicy zewnętrznej UE odbywają się stałe kontrole graniczne uprawnionych służb. Podczas kontroli drogowych służby weryfikują m.in. zgodność realizacji danego transportu odpadów z warunkami określonymi w decyzji GIOŚ (m.in. sposób zabezpieczenia odpadów podczas transportu, trasę przewozu, czy przewoźnik jest uprawiony do realizacji transportu, czy przedmiotem transportu są odpady, na które GIOŚ wydał zezwolenie) - wyjaśnia Maciej Karczyński, rzecznik GIOŚ.
Zgoda Głównego Inspektora Ochrony Środowiska określa też trasę przejazdu niebezpiecznych odpadów. Chemikalia mają wjechać do Polski przez przejście graniczne w Kukurykach, następnie drogą E30 mają dojechać do Łodzi, by następnie wjechać na autostradę A1, po czym kontynuować podróż trasą S8 i autostradą A4 do dawnego przejścia granicznego z Niemcami w Jędrzychowicach.
W Krajowej Administracji Skarbowej zapytaliśmy, jak wygląda rutynowa kontrola tego rodzaju ładunków na granicy i czy funkcjonariusze KAS w szczególny sposób przygotowują się do przyjęcia tych konkretnych transportów. Do momentu publikacji materiału nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Decyzja GIOŚ o możliwości przejazdu przez Polskę chemicznych odpadów z Białorusi dotarła też do Głównego Inspektoratu Drogowego. W dokumentach przekazanych inspektorom nie wskazano jednak konkretnych dat przejazdów. GITD w ramach swoich uprawnień i możliwości może więc jedynie sprawdzać ciężarówki przewożące odpady w ramach tej konkretnej zgody, jedynie w ramach rutynowych działań na drodze.
W związku z powyższym kontrole drogowe transportów (..) w zakresie przestrzegania ustawy o transporcie drogowym, mogą się odbyć na zasadach identycznych stosowanych wobec innych przewozów, w trakcie rutynowych czynności prowadzonych przez ITD na terenie kraju. Inspektorzy ITD nie posiadają uprawnień do wykonywania konwojów tego rodzaju transportów. Podkreślamy, że w ramach codziennych kontroli drogowych, inspektorzy ITD zwracają szczególną uwagę na transporty odpadów oraz materiałów niebezpiecznych i poddają je kontrolom w ramach posiadanych uprawnień, a także współpracują w tym obszarze z innymi inspekcjami i służbami kontrolnymi - informuje w odpowiedzi na pytania RMF FM rzeczniczka GITD Monika Niżniak.
Do niedawna nadzorujący Główną Inspekcję Ochrony Środowiska, wiceminister w rządzie Mateusza Morawieckiego Jacek Ozdoba (19 października, kiedy GIOŚ wydał zgodę, minister Ozdoba nadzorował tę instytucję), tłumaczy, że nie zna szczegółów tej konkretnej decyzji.
Przekonuje jednak, że jeśli transport jest zgłoszony i będzie odbywał się w ramach legalnej procedury - nie trzeba się go obawiać. On jedzie z punktu A do punktu B, a wszystkie wymogi są w tym czasie egzekwowane. To jest często mylone z nielegalnymi transportami. Tak jak w przypadku skargi do TSUE, gdzie niemieckie odpady przyjechały, ale na to nie było pozwolenia (...). Transgraniczność często wynika z decyzji np. sądów administracyjnych, gdzie przy braku podstaw do odmowy dany organ nie może stygmatyzować ładunku, ze względu na to, że coś się np. źle nazywa, ale jest potrzebne dla gospodarki - mówi były wiceszef resortu klimatu i środowiska.
Z dokumentów wydanych przez GIOŚ wynika, że chemiczne śmieci mają trafić do francuskiego Salaise-Sur-Sanne niedaleko Lyonu.
Według naszych ustaleń przewożone agrochemikalia mogą zawierać m.in. środki ochrony roślin I i II klasy toksyczności (toksyczne i bardzo toksyczne). Nasi rozmówcy, zaangażowani w sprawę mają poważne obawy co do sposobu zabezpieczenia chemikaliów, powołując się na dotychczasową praktykę.
W ubiegłym roku takich odpadów przejechało przez Polskę ok. 450 ton. Nie są przewożone w hermetycznych transporterach. Ile się da - może zostać rozwiane, albo wykipieć z tira. Gdyby zebrać te wszystkie ciężarówki, którymi śmieci mają przyjechać do Polski, to mielibyśmy łańcuch długi prawie na 700 metrów - puentują informatorzy RMF FM w odniesieniu do skali planowanych transportów.