19-letni Armin Smyczek z Mysłowic nadal poszukiwany. Dziś strażacy i policjanci zaczęli przeczesywać nieużytki i koryto Brynicy na granicy Sosnowca i Mysłowic. Na razie nie natrafiono na żaden ślad.

To odludne miejsce, choć bardzo blisko stamtąd do centrum Sosnowca. Rzeka płynie tam w głębokim korycie, do tego dochodzą krzaki, wysoka trawa, a co jakiś czas skupiska drzew, cały teren jest też mocno pofałdowany.

Chcemy wykluczyć najgorszą z hipotez, że Armin wracając do domu mógł tu wpaść do rzeki - mówi Sonia Kepper z sosnowieckiej policji. Zaraz dodaje, że nastolatek znał to miejsce, bo zdarzało się, że przed zaginięciem wracał tamtędy do domu.

Poszukiwania rozpoczęto w tym rejonie, bo w pobliskiej stacji kontroli samochodów system monitoringu zarejestrował przechodzącą 28 kwietnia wieczorem postać. To był właśnie poszukiwany 19-latek.

Na niewielkim betonowym placu strażacy ustawili stanowisko dowodzenia. W specjalnym samochodzie umieszczono elektroniczna mapę, na której zaznaczony jest teren poszukiwań. Co jakiś czas słychać radiotelefon. Kilkaset metrów dalej jeden ze strażaków wchodzi w koryto rzeki. Jest przywiązany do liny, którą na brzegu trzyma trzech jego kolegów. Rzeka w tym miejscu nie jest głęboka, ale nurt jest rwący. A przeszukać trzeba dosłownie każdy metr dna.

Na brzegu natomiast co jakiś czas widać policjantów. Każdy z nich bardzo dokładnie sprawdza wyznaczony odcinek pobliskiej łąki, na której rośnie wysoka trawa. Kilkaset metrów dalej, w zaroślach widać policjanta z psem.

Na razie nie natrafiliśmy na żaden ślad - mówi Jacek Szczypiorski z sosnowieckiej straży pożarnej.

Akcja trwa.



(mpw)