Podczas rozruchów w Andiżanie, na wschodzie Uzbekistanu zginęło 169 osób - informuje prokurator generalny kraju. Jednak wg gazety „Izwiestia”, powołującej się na jedną z uzbeckich partii opozycyjnych, rebelia pochłonęła 745 ofiar.
Rosyjska gazeta podkreśla, że to wciąż nie jest ostateczny bilans krwawego zdławienia rebelii przez siły bezpieczeństwa. Z Andiżanu praktycznie nie napływają żadne informacje, dziennikarzom kazano opuścić miasto jeszcze w zeszłą sobotę; o setkach zabitych opowiadają uchodźcy, którzy uciekli z miasta w stronę granicy. Dodajmy, że ministerstwo spraw zagranicznych zapowiedziało na jutro wyjazd dziennikarzy i zagranicznych ambasadorów do miasta Andidżan.
Miasto Korasuw, na granicy z Kirgistanem, w którym schronili się uciekinierzy też już zostało otoczone przez służby bezpieczeństwa. Nie wykluczone, że rzeczywistych rozmiarów masakry w Andiżanie nigdy nie poznamy. Władze nie przyznają się do rzezi, a rodziny zabitych będą bały domagać się sprawiedliwości. Tak jak 16 lat temu na Placu Tiananmen w Pekinie, gdzie chińskie wojsko zmasakrowało studentów.