Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wczorajszego wybuchu i pożaru w kamienicy na warszawskiej Pradze. Chodzi o sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach - to wstępna kwalifikacja czynu. Prokuratura zakłada, że było to zdarzenie nieumyślne, a przyczyną był wybuchu gazu. W kamienicy zginęła jedna osoba, 5 zostało rannych. Wiadomo już, że prawie 40 mieszkańców nie wróci do swoich mieszkań.
Policji twierdzi teraz, że najbardziej prawdopodobną przyczyną eksplozji był wybuch gazu. Wcześniej była mowa także o materiałach wybuchowych znalezionych w innym mieszkaniu. Trzeba było ewakuować 60 lokatorów. Strażacy całą noc przeszukiwali budynek.
Świadkowie opisują, że siła eksplozji była tak duża, że zatrzęsło całą kamienicą, a z okien powypadały szyby.
Usłyszałem huk, patrzę przez okno, a tu szyby leżą. Słyszę, jak na klatce ludzie uciekają, dzieci krzyczą. Straż w miarę szybko dojechała. W tym mieszkaniu, gdzie doszło do wybuchu, mieszkali dwaj mężczyźni - powiedział RMF FM jeden z mieszkańców budynku.
Grupa pirotechniczna będzie sprawdzać, co było przyczyną wybuchu - powiedział reporterowi RMF FM Łukasz Płaskociński z warszawskiej straży pożarnej.
Wszystko wskazuje na to, że była to eksplozja gazu. Wieczorem pojawiły się informacje, że ładunki wybuchowe były w mieszkaniu mężczyzny, który miał bogatą kartotekę policyjną. Policja znalazł w jego domu przedmioty przypominające broń. Jak mówi rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak, nic nie wskazuje jednak na to, by miało to cokolwiek wspólnego z wybuchem. Na tym etapie nawet nie odważyłbym się nawet postawić takiej hipotezy, że do wybuchu doszło z premedytacji, działania konkretnej osoby - mówi Marczak.
Blisko 60 osób na razie nie mogło w nocy wrócić do mieszkań. Zniszczenia są zbyt duże. Zerwany strop, spalony dach. O stratach materialnych jest za wcześnie, żeby mówić - powiedział RMF FM jeden ze strażaków, który brał udział w akcji. Powyrywane framugi okna - mówi jedna z ewakuowanych mieszkanek. Było pełno dymu, musiałam szybko wychodzić, bo było naprawdę źle - dodaje inna.
W szpitalach wciąż są cztery osoby. W śpiączce farmakologicznej jest lokator mieszkania, w którym doszło do eksplozji.
Ewakuowani mieszkańcy noc spędzili w hotelach. Na razie nie wiadomo, czy będą mogli wrócić do swoich domów.
Stan budynku po eksplozji ocenić musi nadzór budowlany, a przyczyny wybuchu policyjne dochodzenie.
(mpw)