Z nadzieją na lepszy dzień budzą się mieszkańcy północno-wschodnich stanów USA oraz Kanadyjczycy z prowincji Ontario. Choć od rozległej awarii systemu energetycznego minęły już prawie dwie doby, miliony osób nadal muszą radzić sobie bez prądu.
W uprzywilejowanej sytuacji są nowojorczycy: wszystkie dzielnice mają zasilanie już od kilku godzin. Niedawno wznowiło pracę metro, podstawowy środek transportu w metropolii.
Jednak na trzech głównych nowojorskich lotniskach nadal koczują tłumy podróżnych. Od czwartku odwołano tam już ponad 300 lotów, pozostałe mają wielogodzinne opóźnienia.
Chce mi się pić, jestem głodny, przede wszystkim potrzebuję trochę wody, ale nie mogę znaleźć żadnego kranu. Powiedziano nam, że nie sposób na razie ustalić, kiedy odbędzie się nasz lot - mówił jeden z pechowych pasażerów.
Air France zdecydowała się wysłać do Nowego Jorku dodatkowy samolot, żeby zabrać część podróżnych koczujących na lotnisku po odwołaniu 3 rejsów do Francji.
Władze sanitarne Nowego Jorku ogłosiły pełną mobilizację służb oczyszczania miasta - śmieciarze muszą jak najszybciej uprzątnąć tony popsutej żywności, którą ludzie wyrzucają z rozmrożonych lodówek.
Pracownik delikatesów na Manhattanie wylicza, co trafi na śmietnik: Szynka, steki wołowe, słowem wszystko, co wymaga przechowywania w chłodnych warunkach, poza tym lody, wyroby czekoladowe, tego typu rzeczy.
W wielu miastach, np. w Cleveland, czy w kanadyjskim Toronto, wprowadzono okresowe wyłączenia prądu, żeby nie przeciążać sieci. Władze apelują do mieszkańców, by nie włączali energochłonnych urządzeń - klimatyzatorów, pralek, zmywarek.
W Cleveland i Detroit pojawiły się braki w dostawach wody, bo stacje pomp nie mają niezależnego zasilania. W obu tych miastach zaleca się pić albo wodę butelkowaną, albo taką, którą uprzednio przegotowano. W niektórych rejonach stanu Michigan prąd pojawi się dopiero jutro.
18:25