Kocham kosmos - takie były pierwsze słowa Amerykanina Dennisa Tito, pierwszego w historii gwiezdnego turysty, kiedy wszedł na międzynarodową stację orbitalną. Rosyjski statek Sojuz z Titą i dwoma kosmonautami z Rosji wczoraj rano przycumował do stacji. Po dwóch godzinach otwarte zostały włazy między Sojuzem a stacją i nowoprzybyłych powitali trzej astronauci, stali mieszkańcy stacji. Pierwszy kosmiczny turysta spędzi na stacji równy tydzień.

REKLAMA

"To wielki obiekt. Nie wiem, o co chodzi z tą adaptacją do kosmicznych warunków, o której tyle słyszałem. Ja od razu się przyzwyczaiłem" - powiedział Tito, uśmiechając się do swoich kolegów. Udział amerykańskiego milionera w tygodniowej wyprawie na międzynarodową stację orbitalną wywołał kontrowersje między Amerykanami a Rosjanami. Ci pierwsi sprzeciwiali się wysyłaniu na orbitę amatora. NASA uznała, że rosyjska zgoda na sprzedaż "biletu w kosmos" była jednostronna i podjęta bez niezbędnych konsultacji z pozostałymi użytkownikami stacji. Strona rosyjska, która wzięła pieniądze za lot, zapewniła odpowiednie przeszkolenie i trening. Ponadto Tito przed odlotem musiał podpisać oświadczenie, że zapłaci za wszystkie szkody, jakie wyrządzi na stacji, a także, że... nie będzie także przeszkadzał innym astronautom. Jeszcze przed cumowaniem amerykańskie centrum lotów w Houston obudziło kosmonautów muzyką z filmu "Gladiator". Pomimo, że na stacji znajduje się ekipa Endaevoura, przygotowująca się do dzisiejszego powrotu na ziemię, w centrum uwagi był już Sojuz. Jednak NASA nie chce nadawać wizycie Tity zbyt dużego znaczenia. Nie planuje pokazania jej na ekranie swego całodobowego programu telewizyjnego. Oficjalnie twierdzi, że podróż Tity ma charakter komercyjny i NASA nie zamierza wydawać pieniędzy podatników na jego popularyzację. Telewidzowie zobaczyli więc tylko cumowanie i półtorej godziny później otwarcie włazu między Sojuzem a stacją, które uchodzą za rutynowe procedury. Załoga z okazji 6-dniowej wizyty odpocznie po napiętych dniach pracy. Wszystkie przewidziane zadania zostały bowiem odłożone.

Foto EPA

00:25