Zapalenie się metanu w kopalni "Brzeszcze" mógł poprzedzić samozapłon węgla - przypuszczają władze Wyższego Urzędu Górniczego. W pożarze rannych zostało 11 górników, jednego poszukują ratownicy. Życiu poparzonych nic nie grozi.

REKLAMA

Szanse na uratowanie zaginionego górnika są bardzo małe, ale akcja ratownicza trwa. 30 ratowników próbuje dotrzeć do mężczyzny i zwożą na dół materiały do budowy tam przeciwwybuchowych, które - po zakończeniu akcji poszukiwawczej - odgrodzą pole pożaru. Akcję utrudnia silne zadymienie i wysoka temperatura.

Przyczyny wypadku bada Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach. Wicedyrektor departamentu warunków pracy WUG Cezary Kula przypuszcza, że przyczyną pożaru mógł być samozapłon węgla, co jest naturalnym zjawiskiem w kopalniach. Być może więc w "Brzeszczach" zapalił się węgiel, a dopiero potem zalegający w jego złożach metan.

W kopalni obowiązuje najwyższy, czwarty stopień zagrożenia metanowego. Kopalnia wyposażona jest w system metanometrii, który – jak zapewniają przedstawiciele kopalni i WUG - był we wtorek sprawny i zadziałał prawidłowo.

To pierwszy tak poważny wypadek w kopalni "Brzeszcze", uznawanej dotąd za jedną z bezpieczniejszych. W ubiegłym roku nie było tam ani jednego wypadku śmiertelnego lub ciężkiego.

foto Marek Adamik RMF

13:15