Co drugie dziecko przychodzi do szkoły z niepełnym śniadaniem, co trzecie nie ma żadnego posiłku. Lekarze alarmują: młody organizm potrzebuje odpowiednich składników do wzrostu, poza tym głodny uczeń wolniej myśli i gorzej przyswaja wiedzę.
Dla ponad 800 tys. uczniów w Polsce szklanka mleka w szkole zastępuje śniadanie. Większość maluchów nie dojada, bo rodziców nie stać na trzy pełne posiłki dziennie. W gminie Świętajno na Mazurach ponad 300 uczniów korzysta z dożywiania; większość dzieci z miejscowej szkoły wyznała w ankiecie, że przychodzi do szkoły głodna.
W Komańczy w Bieszczadach gmina przeznacza miesięcznie na dożywianie dzieci 5 tys. złotych, w czterech szkołach podstawowych dzieciom podawane są obiady, w jednej tylko kanapki. W tej ostatniej nie ma warunków na gotowanie i zabrakło pieniędzy na zatrudnienie kucharek. Zimą tamtejsza stołówka – do godz. 12 – była rzeczywiście stołówką, po południu, do godz. 15. stawała się świetlicą.
Być może obiady wrócą do tej szkoły we wrześniu, bo urząd wojewódzki obiecał zwrócić połowę kosztów, czyli 200 tys. zł rocznie. Dopiero w tym tygodniu wojewoda podkarpacki otrzymał 4 mln zł na wspomaganie dożywiania dzieci. Dziwi więc fakt, że z rządowego programu dożywiania najgorzej wywiązuje się sam rząd. Główny ciężar ponoszą gminy i organizacje charytatywne. Od tego roku szkoły mogą starać się o środki z UE.