Znany psycholog Andrzej S., podejrzany o pedofilię przyznał się do stawianych mu zarzutów - potwierdziła prokurator Alina Janczarska. Mężczyzna jest oskarżony o seksualne wykorzystywanie dzieci.
Mimo że Andrzej S. przyznał się do winy, prokuratura wciąż niewiele wie o ofiarach psychoterapeuty: W tej chwili na pewno możemy użyć pojęcia kilkoro. To jest wszystko na co na takim etapie możemy sobie pozwolić - mówi prokurator okręgowy Alina Janczarska. Główny cel śledztwa to nadal identyfikacja wykorzystanych dzieci – dodaje enigmatycznie Janczarska. Dodaje, że opinie Andrzeja S. jako psychologa nie były wykorzystywane w ostatnich głośnych śledztwach dotyczących pedofilii.
W tym czasie kilku znanych psychologów Jacek Santorski i Janusz Czapiński czy Wojciech Eichelberger oskarżyło media o powierzchowne traktowanie sprawy i piętnowanie winnego przed wyrokiem. My w przeciwieństwie do wielu tytułów prasowych nie mówimy tutaj, że Andrzej S. jest niewinny. Tu zupełnie o coś innego chodzi – mówi Czapiński. Trudno nie odnieść wrażenia, że oburzenie psychologów to jedynie obrona własnych interesów.
Są takie hipotezy, że sam się wystawił, wyrzucając te zdjęcia - mówi RMF znany seksuolog, Zbigniew Lew Starowicz, od lat znający Andrzeja S. To tak jakby chciał już ten koszmar przerwać - dodaje.
Jednocześnie Starowicz podkreśla, że nic nie wskazywało na to, że Andrzej S. może mieć skłonności pedofilskie: Tu nie było żadnych sygnałów, które by wskazywały, że jest tam coś mrocznego, dlatego jest to duże zaskoczenie. I stąd tak środowisko zbulwersowane.
Andrzeja S. zatrzymano półtora tygodnia temu, koło osiedlowego śmietnika w Warszawie, w którym znaleziono kilkaset zdjęć z dziecięcą pornografią.