Nie ma pieniędzy na dalsze prace nad Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców. A to oznacza, że system mozolnie budowany od przeszło ośmiu lat, nadal nie będzie pomocny w wykrywaniu przestępstw samochodowych.
CEPIK ma działać tak: po zatrzymaniu jakiegoś pojazdu, policjant wystukuje na klawiaturze jego numer rejestracyjny i od razu wie, czy pojazd nie został skradziony, czy kieruje nim właściciel i kim on jest.
A rzeczywistość działa tak: policjant musi zadzwonić do dyżurnego, ten wysyła telegram do komendy wojewódzkiej i tam sprawdzane są informacje i również przy pomocy telegramu wraca odpowiedź. Zajmuje to kilka godzin.
Na budowę systemu przewidziano w tym roku 26 mln złotych. Pieniędzy jednak nie ma, a winą za ich brak MSWiA obarcza parlament, który uchwalił dodatkowe środki budżetowe dla PKP. Spowodowało to, że pieniądze ze środków specjalnych, które miały być przeznaczone m.in. na CEPIK, zostaną wydane inaczej.
Władze zapisały w ustawie Prawo o Ruchu Drogowym, że na CEPIK złoży się nie państwo, ale sami kierowcy – pieniądze pochodzą z części obowiązkowej składki OC. Te pieniądze mogą służyć jedynie budowie CEPIK-u. A jednak te środki – dzięki dziwnej operacji parlamentu – lądują w budżecie.
Obłożył (Sejm, przyp. RMF) środki specjalne 40-procentowym podatkiem na rzecz budżetu państwa. Pierwotną swoją decyzję jakby ogłosił w wyniku uchwalenia ustawy Prawo o Ruchu Drogowym drugą swoją ustawą – budżetową - zmienił - mówi Gustaw Pietrzyk, dyrektor Departamentu Rejestrów Państwowych MSWiA.
13:20