Kilka tysięcy osób uczestniczyło w Łodzi w marszu solidarności z ofiarami tragicznych wydarzeń, do jakich doszło podczas juwenaliów. W efekcie zamieszek wywołanych przez chuliganów zginęły dwie osoby, trzy został ciężko ranne, kilkadziesiąt odniosło lżejsze obrażenia.
Na chuligaństwo, na rabunki, na bandytyzm w Łodzi przyzwolenia być nie może - mówił prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki. Marsz rozpoczął się przy ul. Piotrkowskiej, gdzie na chodniku ułożono krzyż z palących się zniczy. Uczestniczy w ciszy przeszli przed katedrę, gdzie odbyła się msza upamiętniająca ofiary tragicznych zdarzeń. Przed świątynią powiewały flagi Łodzi obszyte kirem.
W uroczystościach żałobnych wzięło udział tysiące młodych osób, przede wszystkim studentów. Wielu ubranych było na czarno. Czujemy się bezsilni - mówili. Świat jest zły, ale my na to nie możemy nic poradzić. Co najwyżej możemy wziąć udział w takim marszu.
Podczas studenckich juwenaliów, studentów zaatakował tłum chuliganów. Zamieszki rozpędzała policja, funkcjonariusze - jak twierdzą - przez pomyłkę użyli ostrej amunicji.
W związku z tymi wydarzeniami komendant miejski policji Jan Feja i zastępca komendanta Sylwester Stępień podali się do dymisji. Komendant wojewódzki oddał się do dyspozycji ministra spraw wewnętrznych i administracji.