Koniec błyskotliwej kariery komendanta Straży Miejskiej w Gdańsku. Głośno zrobiło się o nim, gdy spowodował wypadek drogowy, ale uciekł z miejsca kolizji, gubiąc po drodze tablice rejestracyjne.

REKLAMA

Komendant na długo zapamięta tę pechową przejażdżkę - kosztowała go stanowisko. Zanim jednak je stracił, próbował się rozpaczliwie bronić. Gdy ustalono, że to jego auto uderzyło w inny samochód, komendant zaginął. Zjawił się po kilku dniach – twierdząc, że albo ktoś ukradł mu samochód, albo auto prowadził inny strażnik.

Kłamstwo ma jednak krótkie nogi i świadom tego strażnik ostatecznie przyznał się. Mężczyzna stanie teraz przed sadem – grozi mu kara pieniężna – nawet do 5 tys. złotych.