Z początkiem maja kolejne pociągi mogą znikać z rozkładów jazdy, jeśli samorządy nie zapłacą za nie spółce Przewozy Regionalne. Chodzi o 300 składów. Porozumienie ze spółką podpisały na razie tylko cztery województwa.

REKLAMA

To nie koniec kolejowych problemów. Jeśli sytuacja nie poprawi się, związkowcy grożą strajkiem generalnym. Pozbawimy najbiedniejszych dostępu do oświaty, do służby zdrowia, możliwości dojazdu do pracy, ale my nie mamy innych metod - mówi szef komitetu strajkowego, Leszek Miętek.

Przewodniczący kolejowej "Solidarności", Stanisław Kogut dodaje, że strajk nie nastąpi przed połową maja. Na razie jesteśmy za strajkiem kroczącym - mówi szef kolejarskiej Solidarności, Stanisław Kogut. Posłowie zaproponowali, aby najpóźniej do 15 maja odbyła się w Sejmie debata na temat przyszłości kolei. Zaapelowali także do zarządu spółki Przewozy Regionalne o powstrzymanie likwidacji od maja kolejnych połączeń regionalnych do momentu sejmowej debaty.

Stanisław Kogut, szef kolejarskiej "S" uważa, że wicepremier Jerzy Hausner nie dotrzymał grudniowego porozumienia, w którym gwarantował, że przewozy regionalne będą dofinansowane 538 mln zł z podatków CIT i PIT. Według danych PKP z obiecanej kwoty w pierwszym kwartale spółka Przewozy Regionalne powinna otrzymać od samorządów 134,5 mln zł, otrzymała zaś 9,4 mln zł.

W myśl tegorocznej ustawy budżetowej to samorządy finansują regionalne połączenia PKP. Kolej twierdzi, że pieniądze są na kontach urzędów, ale te wydają je na inne cele.