"Wydaję mi się, że to jest sprawiedliwy wyrok i właśnie takiego oczekiwałem" - tak o wyroku w procesie autorów stanu wojennego mówi historyk Instytutu Pamięci Narodowej, prof. Antoni Dudek. To symboliczny wyrok, ale takie symbole są ważne - dodaje historyk IPN, dr Maciej Korkuć. Sąd skazał Czesława Kiszczaka na 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, uniewinnił Stanisława Kanię, a sprawę członkini rady państwa Eugenii Kempary - umorzył.
Kto wie, może jeszcze doczekamy końca absurdalnego korowodu sądowniczej niemożności w przypadku Jaruzelskiego?M. Korkuć
Nie bardzo wierzę, że uda się skazać Jaruzelskiego. W związku z tym poczucie niespełnienia pozostanie.A. Paczkowski
Sąd dosyć konsekwentnie postąpił biorąc pod uwagę charakter aktu oskarżenia, który kładł główny nacisk na przynależność do związku przestępczego, czyli Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Stanisław Kania do niej niewątpliwie nie należał, dlatego wyroki sądu były zróżnicowane - zaznacza z kolei historyk PAN i IPN, prof. Andrzej Paczkowski.
Dzisiejszy wyrok nie skończy jednak etapu rozliczania zbrodniarzy komunistycznych w Polsce. Wciąż żyją tzw. przestępcy detaliczni, czyli ci, którzy popełnili pojedyncze zbrodnie. Jest jeszcze gen. Wojciech Jaruzelski. Nie bardzo wierzę, że uda się go skazać; w związku z tym poczucie niespełnienia pozostanie. Należy jednak pamiętać, że duża część Polaków uważa, że żadnego procesu o stan wojenny w ogóle nie powinno być - przyznaje Paczkowski.
Przyjmuję ten wyrok z satysfakcją, jako akt sprawiedliwości historycznej, krok w kierunku zadośćuczynienia za stan wojenny - mówi Historyk, prof. Paweł Machcewicz.
Wyrok jest potwierdzeniem tego, że stan wojenny był nielegalny. Dzisiejsza decyzja sądu jest napiętnowaniem zbrodni, jakie wówczas popełniono.P. Machcewicz
Cały ten proces, a także wyrok, jest potwierdzeniem tego, że stan wojenny był nielegalny. Dzisiejsza decyzja sądu jest napiętnowaniem zbrodni, jakie wówczas popełniono. W tym przypadku nie są ważne konkretne wyroki, w końcu dwa lata w zawieszeniu dla gen. Kiszczaka to wyrok nieproporcjonalny do skali represji w czasie stanu wojennego. Nie chodzi jednak o to, aby sprawcy stanu wojennego trafili na wiele lat do więzienia, ale o to, by jednoznacznie stwierdzić, że doszło wówczas do złamania prawa i przestępstwa. Jest to tym bardziej istotne, że w Polsce procesy dotyczące zbrodni komunistycznych toczyły się bardzo opieszale, często kończyły się albo umorzeniem, albo z braku dowodów - podkreśla Machcewicz.
Cieszę się, że sąd rozróżnił odpowiedzialność Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani. To, co budziło wątpliwość, to było potraktowanie na jednej płaszczyźnie dwóch głównych twórców stanu wojennego - Kiszczaka i Jaruzelskiego - i Stanisława Kani, który został odsunięty ze stanowiska pierwszego sekretarza w wyniku nacisków Moskwy, ponieważ zwlekał z wprowadzeniem stanu wojennego.
W podobnym tonie wypowiada się prof. Antoni Dudek. Odpowiedzialność Stanisława Kani za stan wojenny od początku budziła wątpliwości szeregu historyków, w tym także i mnie, ponieważ on ustąpił ze stanowiska pierwszego sekretarza KC PZPR i nie zgadzał się na wprowadzenie stanu wojennego. Wprawdzie firmował wcześniej przygotowania do stanu wojennego, ale w samej decyzji dotyczącej jego wprowadzenia nie uczestniczył. W przeciwieństwie do Czesława Kiszczaka, który - jako minister spraw wewnętrznych - był głównym współpracownikiem gen. Jaruzelskiego - tłumaczy prof. Dudek.
Wyrok sądu jest jak najbardziej uzasadniony.A. Dudek
Wydaję mi się, że wyrok sądu jest jak najbardziej uzasadniony. Mam nadzieję, choć wątpię, że gen. Kiszczak nie będzie się odwoływał od tego wyroku; obawiam się, że nie będzie to wyrok prawomocny i będziemy mieli od niego apelację - zaznacza.
Historyk Instytutu Pamięci Narodowej dodaje, że zważywszy na stan zdrowia jest mało prawdopodobne, aby przeprowadzić proces gen. Jaruzelskiego, którego sprawa została formalnie zawieszona. Hipotetycznie, gdyby lekarze uznali to za możliwe do przeprowadzenia, to gen. Jaruzelski powinien odpowiadać za stan wojenny, ale jest niezwykle mało realne. Sądzę, że gra na czas prowadzona przez jego obrońców dała efekty - ten proces trwał 3 lata, choć moim zdaniem mógł trwać rok.