26 października, dokładnie rok temu na rozkaz Kremla antyterrorystyczna jednostka Alfa szturmem zajęła teatr na Dubrowce, w którym przez 57 godzin czeczeńscy separatyści pod wodzą Mowsara Barajewa przetrzymywali kilkuset zakładników.

REKLAMA

Szturm komandosów został poprzedzony atakiem gazowym. Jednak substancja nie zaczęła działać błyskawicznie i dlatego część terrorystów wybiegła na korytarze teatru, gdzie zaczęli się na oślep ostrzeliwywać. Początek ataku można było usłyszeć w radiu Echo Moskwy. Dziennikarzom stacji akurat w tym momencie udało się dodzwonić do jednej z zakładniczek:

Czeczeńskie kobiety, które stanowiły połowę oddziału, zasnęły. Przytomność stracili także niemal wszyscy zakładnicy, którzy do dzisiaj przeklinają rosyjskie władze za użycie gazu.

Nie myślałam, że on taki straszny. Jego następstwa czujemy w organizmie do dziś; rozwalamy się. Najpierw zabili nasze dusze, teraz fizycznie umieramy. Wszystkie organy są porażone gazem – powiedziała moskiewskiemu korespondentowi RMF jedna z zakładniczek.

To przede wszystkim gaz sprawił, że zginęło 130 zakładników. Co więcej, był niepotrzebny; terroryści chociaż mieli taką możliwość nie wysadzili się w powietrze.

Nikt z terrorystów nie przeżył szturmu. Wydaje się, że była to zemsta za to, iż czeczeńscy terroryści ośmielili się zaatakować w centrum Moskwy.

19:10