To może być największy kryzys NASA. Nie tylko prestiżowy - mówią eksperci. Chodzi o możliwość niedokończenia w wyznaczonym terminie, do 2010 roku, Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Termin dokończenia stacji wyznaczył osobiście prezydent George W. Bush.
Niewykonanie tego planu oznaczałoby pogrzebanie już zainwestowanych w rozbudowę stacji miliardów amerykańskich, rosyjskich i europejskich dolarów. Zakładano, że do 2015 roku musi się odbyć 15 lotów wahadłowców, które mają wynieść na orbitę kolejne moduły stacji. Taką misję planowano na wrzesień dla promu Atlantis. Teraz loty wstrzymano i rozbudowa stacji stanęła pod znakiem zapytania.
W rozbudowie ISS nie mogą pomóc także rosyjskie Sajuzy, które są zbyt małe na transportowanie potrzebnych części.
Tymczasem prom Discovery wczoraj dotarł do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jego inspekcja, która ma ostatecznie wykazać, czy maszyna została uszkodzona w czasie startu potrwa jeszcze trzy dni. NASA przyznaje, że fragment pianki izolacyjnej zbiornika paliwa mógł jednak uderzyć w wahadłowiec, ale niegroźnie.