Szkoła doskonała czy państwo rządzone przez jednego człowieka? Chodzi o Kolegium Nauczycielskie w Bytomiu kierowane przez profesora Piotra Barczyka. Słuchacze studium opowiadają o inwektywach i zastraszaniu, o kontrolach w internacie, o ubliżającym traktowaniu słuchaczek w ciąży.
"Zanim wejdziemy do studium każdy z nas zastanawia się, w jakim humorze jest profesor. Gdy w złym, każdy z nas może usłyszeć słowa, których nauczyciel akademicki nie powinien wypowiadać: debilu, idioto, wieprzu, do gazu" – mówią studenci. Żeby narazić się na takie słowa nie trzeba wiele. Wystarczy zaczepić pana profesora i zapytać o cokolwiek. Studenci nie chcą mówić o tym głośno, ponieważ boją się konsekwencji. Wielu słuchaczy jest tak zastraszonych, że milknie widząc mikrofon. Opowiedzieli o koleżance, która w ciąży odbywała praktykę w przedszkolu. Gdy wybuchła tam epidemia świnki, poprosiła o przerwę. Nie uzyskała zgody i zachorowała. Jeden z wykładowców postanowił złamać zmowę milczenia Posłuchaj relacji naszego reportera Przemysława Marca:
Profesor Barczyk odpowiada, że to stek oszczerstw, a kontrole wykazują, że studium działa bez zarzutu. "Absolutnie nie używam wulgarnych określeń ani wobec młodzieży, ani wobec pracowników" – twierdzi profesor Barczyk. W studium zatrudnieni są żona, córka i syn profesora. Zależnie są od niego współpracownicy z Uniwersytetu Śląskiego. Nikt się nie buntuje, chociaż inwektywy spotykają również wykładowców.
17:10