Nowy Jork – jedna z największych metropolii świata - walczy z hałasem. Wg burmistrza miasta źródłem hałasu są między innymi przewoźne budki lodziarzy. Władze miasta postanowiły wydać im wojnę.
Nowy Jork – słynący niegdyś z nocnego życia, mody, muzyki – stał się miastem zakazów. Jest ich więcej niż w jakimkolwiek innym mieście na świecie. Burmistrz Michael Bloomberg szczególnie upodobał sobie przewoźne budki z lodami, które według niego są po prostu za głośne. Zakazał ulicznym lodziarzom puszczania melodyjek z wózków.
Nas to w zasadzie nie dotyczy, gdyż nasze wózki nie grają melodyjek – mówi jeden z nowojorskich lodziarzy, z którym rozmawiał nasz korespondent Grzegorz Jasiński. Najwięcej grających wózków znajduje się między innymi w dzielnicach Brooklyn czy Queens.
Jednak według lodziarza to nie grające budki z lodami zakłócają spokój. Głównym źródłem hałasu są ciężarówki i samochody. To im powinno się zakazać wjazdu do miasta.
Według burmistrza Bloomberga za hałas w mieście odpowiedzialne są także psy. Co zatem proponuje? Nawet ponad sto dolarów grzywny, jeśli ich pupil będzie szczekał, albo wył dłużej niż pięć minut między 22. a 7. rano.
To już kolejny na liście psich nakazów i zakazów obowiązujących w Nowym Jorku. Czy są one przestrzegane? Nie tak do końca. Mieszkam koło Central Parku i nie przestrzegam wszystkich przepisów - powiedziała naszemu korespondentowi mieszkanka Nowego Jorku. Według niej to burmistrzowi powinno się nałożyć kaganiec i zakazać szczekania.