Polscy działacze pikietowali przed grodzieńską siedzibą Związku Polaków na Białorusi. Polacy sprzeciwiali się przeciw zajęciu budynku przez Tadeusza Kruczkowskiego, uznawanego przez białoruskie władze za prezesa Związku.
Od czwartku białoruska milicja nie wpuszcza nikogo do siedziby Związku Polaków na Białorusi w Grodnie. Tłumaczy to inwentaryzacją sprzętu. Pod budynkiem od piątkowego poranka zbierali się mieszkający na Białorusi Polacy, protestujący przeciw szykanom ze strony białoruskich władz. - Przecież na całym świecie to ludzie siadają do stołu i rozmawiają - mówią. Posłuchaj relacji naszego reportera:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W środę wieczorem budynek zajął poprzedni szef Związku, Tadeusz Kruczkowski, który próg siedziby przekroczył w towarzystwie białoruskiej milicji. Przedstawiciele władz Związku wybranych w marcu, a nieuznawanych przez władze Białorusi, zostali wyprowadzeni.
W reakcji na ostatnie wydarzenia do Warszawy na konsultacje został wezwany polski ambasador w tym kraju, Tadeusz Pawlak. Specjalną uchwałę przyjął wczoraj także Sejm, który stwierdził, że unieważnienie VI Zjazdu Związku Polaków na Białorusi i brak akceptacji dla wybranych w jego trakcie władz to naruszanie prawa mniejszości polskiej na Białorusi. O wsparcie dla polskich działań w obronie polskiej mniejszości polski resort spraw zagranicznych zaapelował również do Komisji Europejskiej.
Tajemnicze milczenie, mimo zamieszania, jakie wciąż trwa tuż za naszą wschodnią granicą, zachowuje prezydent Aleksander Kwaśniewski. Głowa państwa przebywa aktualnie na urlopie i nie wiadomo, kiedy jego wypoczynek się zakończy. Z pewnością jednak prezydent, który – wedle konstytucji – jest reprezentantem państwa w stosunkach zewnętrznych, zna sytuację. Codziennie bowiem otrzymuje raport o stanie państwa. A polskiej mniejszości wsparcie głowy państwa z pewnością przydałoby się.