To był horror, mówią pasażerowie, którzy ocaleli z pożaru pociągu jadącego z Kairu do Luksoru. W ogniu zginęło co najmniej czterysta ludzi. Na razie odnaleziono ciała ponad 370 ofiar. Kilkadziesiąt osób zostało poważnie rannych. Jest to jedna z największych tragedii w historii Egiptu.
Przyczyną pożaru była najprawdopodobniej eksplozja butli z gazem w kuchence turystycznej, powiedział radiu RMF, Jacek Buda, pracownik polskiej ambasady w Kairze. Według premiera Egiptu pociąg był sprawny. „Nie zaniedbano ani środków bezpieczeństwa ani nie złamano przepisów przeciw-pożarowych” - podkreślił szef egipskiego rządu. Pociąg stanął w ogniu około 90 kilometrów na południe od Kairu. Przejechał jeszcze siedem kilometrów, zanim maszynista zauważył pożar. Pociąg był zatłoczony. "Ludzie zaczęli krzyczeć. Tłoczyli się do okien i drzwi. Zaczęliśmy się dusić z powodu dymu. Wreszcie pociąg się zatrzymał. Każdy kto tylko mógł, ruszył do ucieczki. Pomagaliśmy sobie wzajemnie, aby przecisnąć się przez okno" - opowiadał jeden z ocalałych pasażerów. Pociąg był przepełniony - zamiast 150 pasażerów, w każdym z wagonów podróżowało co najmniej po 300 osób. Mieszkańcy Kairu tłumnie wyjeżdżają z miasta przed rozpoczynającym się w piątek i trwającym cztery dni świętem islamskim Eid al-Adha.
Według dotychczasowych ustaleń, wśród zabitych i rannych nie ma Polaków, poinformował radca ambasady polskiej w Kairze, Wiesław Mazur. Polski dyplomata podkreślił, że w pociągu spaliły się wagony drugiej i trzeciej klasy, a cudzoziemcy jechali w czterech pierwszych wagonach, które nie ucierpiały podczas pożaru.
Rys. RMF
05:40