"Przestępstwo być może popełniła osoba, która te materiały zamieściła na chińskim portalu. (…) Ja je tylko udostępniłem" - mówił na konferencji prasowej przed Sejmem biznesmen Zbigniew Stonoga, który opublikował na Facebooku materiały ze śledztwa ws. afery podsłuchowej. Jak zaznaczył, udostępnił tylko część materiałów, ale na tym nie poprzestanie. "Jestem człowiekiem upartym i pewnie jeszcze dziś wszystkie te akta, całe 28 tomów, całe 72 tysiące stron A4 zostanie opublikowane" - zapowiedział. Wieczorem został zatrzymany ws. publicznego rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa dotyczącego podsłuchów.
Na Facebooku opublikowane zostały tomy akt z zeznaniami podejrzanych w aferze podsłuchowej, a także protokoły zeznań osób, które były nielegalnie podsłuchiwane w warszawskich restauracjach. Ponadto w ujawnionych materiałach są dowody w śledztwie - fotografie sprzętu podsłuchowego, odręczne zapiski kelnerów, którzy zakładali podsłuchy. Z materiałów można nie tylko dowiedzieć się, co zeznawały poszczególne osoby, ale także poznać szczegółowe dane osobowe przesłuchiwanych osób - adresy czy numery PESEL. To m.in. pełne dane szefów służb, m.in. szefa CBA Pawła Wojtunika - osoby podlegającej szczególnej ochronie.
Na popołudniowej konferencji prasowej przed Sejmem Zbigniew Stonoga wyjaśnił, w jaki sposób dotarł do akt ze sprawy podsłuchowej, i odniósł się do kierowanych pod jego adresem zarzutów.
Prowadzę na jednym z portali społecznościowych profil, który obserwuje kilkaset tysięcy osób. W skali dnia dostaję od tych swoich fanów czasami setki, a czasami tysiące maili. Jednym z takich maili, który przyszedł na adres redakcyjny mojej gazety, był mail, z treści którego wprost wynika, że jego autorem jest człowiek, który na co dzień musi mieć styczność z prawem karnym - był to albo funkcjonariusz służb specjalnych, albo prokurator, który zachęcał mnie do zapoznania się z przesłanym linkiem - relacjonował Stonoga. Po wejściu w link okazało się, że jestem na jednym z chińskich portali - i tam odkryłem, że mam do czynienia z aktami jakiejś sprawy. (...) Okazało się, że są to akta afery podsłuchowej - powiedział.
Teraz powstaje wielka wrzawa, jak to jest, że jakiś Zbigniew Stonoga publikuje materiały, które rzekomo mogą zagrozić bezpieczeństwu publicznemu. Pan Radosław Sikorski odważył się wyprowadzić tezę, że to jest demontaż państwa - mówił dalej biznesmen. Demontażem państwa w tej sprawie jest to, że - z treści tego przesłanego mi maila - wielokrotnie prokuratorzy warszawscy chcieli stawiać określone zarzuty określonym członkom rządu, ówczesnego rządu pana Donalda Tuska, i mieli na to czerwone światło. Demontażem państwa w tej sprawie jest to, kiedy Jan Kulczyk trzykrotnie klaszcze w dłonie i po tym jego znaku pół polskiego rządu zjawia się w restauracji i pół polskiego rządu doradza mu, jak otworzyć nowy biznes energetyczny na Ukrainie. Demontażem państwa było również ustalanie zeznań Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego, złożonych fałszywych zeznań, jakoby w Polsce nie było jednak więzień CIA. To jest demontaż państwa - wyliczał.
Następnie skomentował stanowisko prokuratury w tej sprawie. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga już dziś wydała osąd, że Zbigniew S. popełnił przestępstwo. Bez podstawowych czynności śledztwa. Nie przesłuchano mnie do tej pory, czyli nie miałem możliwości wyjawienia w sposób procesowy lub odmowy wyjawienia, skąd te dane mam. Ale uznano, że Zbigniew Stonoga popełnił przestępstwo. Nic podobnego. Przestępstwo być może popełniła osoba, która te materiały zamieściła na chińskim portalu. (...) Ja je tylko udostępniłem - stwierdził przedsiębiorca, po czym poinformował, że opublikował "tylko około 20-25 procent" materiałów. Facebook zaczął to kasować. Ale nazywam się S., jestem człowiekiem upartym i pewnie jeszcze dziś wszystkie te akta, całe 28 tomów, całe 72 tysiące stron A4 zostanie opublikowane - zapowiedział.
Stwierdził również, że nie obawia się prokuratorskiego śledztwa. Nie pierwszy raz Zbigniew Stonoga będzie miał kłopoty z prawem. Zbigniew Stonoga to jest człowiek 118 razy prawomocnie uniewinniony (...). Zbigniew Stonoga tych paparuchów i złodziei z Wiejskiej się nie boi - mówił dalej.
Zapewnił, że "nie jest niczyją tubą, nie stoją za nim służby specjalne".
Pytany zaś, czy wie, komu zrobił przysługę udostępniając materiały, odpowiedział: Narodowi polskiemu zrobiłem przysługę. Jeżeli przez 25 lat mieliśmy do czynienia z wieloma aferami i jedyną osobą rozliczoną z punktu widzenia (...) przepisów kodeksu karnego jest Lew Rywin - co do którego nie mam do końca pewności, czy aby na pewno był sprawcą tamtej afery - no to coś jest nie tak.
Chociaż tyle mojego, że społeczeństwo sobie poogląda, jak to wygląda żarcie obiadów po 2 tysiące za obiadek na osobę plus winko za 5 tysięcy - i jak pójdzie na jesieni do wyborów, to będzie dwa razy się zastanawiało, przy kim krzyżyk wyborczy postawić - podsumował.