W tym roku świąteczno-noworoczną przerwę spędziło w stolicy Tatr 200 tys. gości, czyli 5 razy więcej niż powiat tatrzański ma stałych mieszkańców. Ale wraz z turystami płyną do Zakopanego „dutki”. Trudno się więc dziwić, że górale nie protestują.
Choć Zakopane podczas przedłużonego weekendu wyglądało jak oblężona twierdza: ulice były zablokowane setkami samochodów, Krupówkami płynęła fala turystów, to jego mieszkańcy nie narzekają. Wszak wraz z turystami, góralom przybyło pieniędzy w kieszeniach.
Niektórzy nawet twierdzą, że po Sylwestrze mogliby zamknąć swój interes na pół roku. Dotyczy to głównie właścicieli lokali gastronomicznych przy Krupówkach, gdzie obroty wzrosły nawet kilkadziesiąt razy w porównaniu ze zwykłym dniem poza sezonem. Np. sklep sprzedający na co dzień 10 bochenków chleba przed wigilią Nowego Roku sprzedał ich 250. Ale także niewielkie sklepiki poza centrum zarabiają i to sporo.
Trudno się więc dziwić, że górale już nie mogą doczekać się kolejnego Sylwestra. Wszak Zakopane podobnie jak inne miejscowości turystyczne żyje od sezonu do sezonu. Na szczęście – mówią więc górale - wkrótce rozpoczną się zimowe ferie, potem długi majowy weekend i wakacje.
Jednak na takie pieniądze jak w Sylwestra trzeba będzie czekać kolejne 12 miesięcy.
07:30