Budować autostrady za wszelką cenę - takie wytyczne wzięli sobie chyba do serca szefowie Ministerstwa Infrastruktury. Dzięki temu w Trójmieście podpisano umowę na budowę najdroższej autostrady w kraju.
Koszt budowy kilometra drogi A1 z Gdańska do Torunia sięgnie 5 mln 600 tys. euro. To o milion euro więcej niż szacowali niektórzy eksperci.
Co więcej, w umowie znajduje się zobowiązanie do dotowania autostrady, jeśli przejazd płatnym odcinkiem wybierze mniej kierowców, niż spodziewa się koncesjonariusz.
Na te sumy składać się będą wszyscy polscy kierowcy, bo wyłoży je Krajowy Fundusz Drogowy. Brzmi to jak kiepski żart, ale niestety istnienie takich właśnie dziwnych zobowiązań potwierdziła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.
Do końca nie wiadomo, jak duże sumy trzeba będzie dołożyć koncesjonariuszowi. A jeszcze kilka miesięcy temu wszystko wskazywało na to, że kontrakt w ogóle nie zostanie podpisany, za to wykonawca autostrady, konsorcjum GTC, straci koncesję.
Wszystko zmieniło się z nadejściem nowej ekipy do resortu infrastruktury. Negocjacje z GTC przejął i w rekordowym tempie zakończył wiceminister Jan Ryszard Kurylczyk. To były wojewoda pomorski, który nie kryje, że właśnie stamtąd chce startować w kolejnych wyborach parlamentarnych.
Sukces w postaci rozpoczętej budowy autostrady z pewnością poprawi jego pozycję na listach wyborczych. Co więcej, wiceminister nie musi przejmować się konsekwencjami kontraktu, bo przecież za kilka miesięcy za jego realizację odpowiadać będzie zupełnie ktoś inny.