50-letni mężczyzna przebywający pod opieką lekarzy zmarł w Miejskiej Izbie Wytrzeźwień w Szczecinie. Do placówki przywiozła go załoga karetki pogotowia, jednak bez lekarza, a tylko z ratownikiem medycznym w obsadzie. Mężczyzna przebywał w izbie wytrzeźwień przez 9 godzin. Badanie krwi wykazało, że miał ponad 3 promile alkoholu we krwi.
To nieprzyjemny przypadek, ale ludzie umierają w różnych sytuacjach, w różnych miejscach. Tutaj był przynajmniej pod dobrą opieką medyczną - mówi dyrektor Miejskiej Izby Wytrzeźwień w Szczecinie Jerzy Rybkiewicz. Jest to chyba sygnał dla nas wszystkich, a szczególnie dla pogotowia, aby w kratkach do leżących, nieprzytomnych ludzi jeździli lekarze i aby to oni decydowali, gdzie odwieść pacjenta.
Z dokumentów wynika, że mężczyzna jeszcze godzinę przed śmiercią rozmawiał z lekarzem, potem jego stan znacznie się pogorszył. Wstępnie ustalono, że przyczyną śmierci była ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa, ale - jak mówi nadkomisarz Krzysztof Targoński ze szczecińskiej policji - dopiero sekcja zwłok pomoże wyjaśnić tę sprawę.
Postępowanie, które jest prowadzone wykaże, czy wszystkie obowiązki wynikające z opieki nad osobą w izbie wytrzeźwień były wypełnione, czy lekarz pełniący tam dyżur wykazał należną troskę i czy pogotowie ratunkowe podjęło prawidłową decyzję, odwożąc nieprzytomnego do izby wytrzeźwień dodaje nadkomisarz Targoński.
foto RMF
15:00