Lekceważenie przepisów bezpieczeństwa i brak wyjść ewakuacyjnych doprowadziło do katastrofy w hotelu. W pożarze, jaki wybuchł w budynku, zginęło co najmniej 75 osób. W sześciopiętrowym budynku przebywało prawdopodobnie 230 gości. Prezydent Filipin Gloria Arroyo zarządziła wszczęcie śledztwa, które ma wyjaśnić przyczynę pożaru.
Pożar w Manor Hotel w Quezon wybuchł około godziny 4.15 czasu miejscowego, a jego gaszenie zajęło ponad trzy godziny. Burmistrz Quezon Feliciano Belmonte powiedział, że miasto zwracało już wcześniej uwagę kierownictwu hotelu na niewystarczające zabezpieczenia przeciwpożarowe. Strażacy nie byli w stanie przeszukać jednego z pięter, ponieważ pożar uszkodził konstrukcje budynku. Parter i pierwsze piętro hotelu były wykorzystywane do celów biurowych. Zdaniem jednego z ocalałych gości hotelowych, pożar wybuchł w restauracji na drugim piętrze. Większość ludzi nie spłonęła, a udusiła się - stwierdzili strażacy. Ucieczka z płonącego budynku była utrudniona, bowiem w oknach znajdowały się kraty antywłamaniowe. Pewna kobieta powiedziała w wypowiedzi dla miejscowej rozgłośni, że strażacy, którzy wspięli się po drabinie, musieli przepiłować kraty w oknie jej pokoju na drugim piętrze, żeby ją uwolnić.
Z pierwszych ustaleń specjalistów wynika, że ogień wywołało krótkie spięcie w instalacji. Według listy gości, w hotelu nocowało ponad 230 osób, w tym uczestnicy pielgrzymki, zorganizowanej przez amerykańską grupę ewangelicką z Dallas. Nie wiadomo, czy wśród ofiar są cudzoziemcy.
Rys. RMF
09:40