Granatowy mundurek z białym kołnierzykiem i obowiązkowo przyszytą tarczą - tak kilkanaście lat temu musieli wyglądać polscy uczniowie. Reporterzy RMF sprawdzali, czy istnieje szansa, by fartuchy wróciły do szkół.
Chałat, mundurek, fartuch – tak uczniowie w Polsce nazywali granatowy lub niebieski uniform, bez którego nie wolno było pokazywać się w szkole.
Dzieci za nimi nie przepadały i gdy w Polsce „przyszło nowe”, mundurki odeszły wraz ze starym systemem. Zamiast nich na korytarzach polskich szkół zaroiło się od różnokolorowych stroi. Rewia mody – mówili z przekąsem niektórzy nauczyciele.
W Polsce pojawia się coraz więcej głosów nawołujących do zaprowadzenia w szkołach „angielskiego stylu”. A winni są - zdaniem nauczycieli – sami uczniowie, którzy często przesadzają w „eksponowaniu własnej osobowości” za pomocą ubioru czy makijażu.
W ostatnim czasie są to stroje często niestosowne. Uczniowie często mylą szkołę np. z plażą czy z dyskoteką. I to już wygląda śmiesznie - uważa Maria Borkowska, wicedyrektor Liceum im. Staszica w Lublinie.
Kolejnym argumentem za mundurkami jest coraz większe rozwarstwienie społeczne – uczniom biedniejszym może być po prostu przykro, gdy widzą koleżankę codziennie w innych strojach. Mundurki ukróciłyby taką rewię mody. Niektóre szkoły już wzięły sobie do serca te argumenty i na powrót wprowadziły jednakowe ubiory.
Reporterzy RMF odwiedzili dziś kilka polskich szkół. Rozmawiali ze zwolennikami i przeciwnikami granatowych mundurków. Posłuchaj reportażu:
Zupełnie inaczej jest w konserwatywnej Wielkiej Brytanii. O ile jeszcze w podstawówkach mali Brytyjczycy mogą ubierać się, jak dusza zapragnie, to już w szkołach średnich - zarówno państwowych jak i prywatnych - panuje surowy, mundurkowy reżim. Musimy nosić czarne marynarki i czarne spodnie, do tego biała koszula i krawat, no i jeszcze obowiązkowo ciemne buty. Wszystko to jest strasznie niewygodne - mówił korespondentowi RMF uczeń jednej z londyńskich szkół średnich.
Niepokorni są nie wpuszczani do klasy, a do szkoły muszą powrócić z rodzicami. Młodzi Brytyjczycy nie mają więc wyboru. Niektóre szkoły nie wymagają garnituru, ale mundurek obowiązuje wszędzie.
Nie możemy w żaden sposób pokazać swojej indywidualności - żalą się uczniowie - Najchętniej chodziłbym do szkoły w dżinsach i w luźnym swetrze. Niestety nie mogę.
By zaznaczyć swą niezależność, Brytyjczycy eksperymentują ze swoim ubiorem, nie łamiąc regulaminu. Można więc wiązać krawat na kilkadziesiąt sposobów, koszula wychodzi spod marynarki, a spodnie zwisają do kolan.
05:35