"Runął symbol potęgi wojskowej Rosji" - tak rosyjska prasa skomentowała katastrofę rosyjskiego bombowca strategicznego Tu-160, pierwszą w ponad 17-letniej historii samolotu. Wszyscy czterej członkowie załogi zginęli.
Do tragedii doszło wczoraj w czasie lotu kontrolnego po wymianie jednego z czterech silników bombowca. Sztab lotnictwa zapewnił, że na pokładzie Tu-160 nie było uzbrojenia. Po katastrofie Rosja zawiesiła loty tych maszyn.
Pod Saratowem spłonęło 4 oficerów sił powietrznych, strategiczny bombowiec wart 300 mln dolarów i nadzieje na stabilizację w armii - pisze opozycyjna "Niezawisimaja Gazieta". "NG" w ostrym komentarzu zauważa, że jest to kolejna z serii katastrof w armii i przyrównuje ją do katastrofy okrętu podwodnego "Kursk" z sierpnia 2000 roku, kiedy zginęło 118 marynarzy.
Potęga rosyjskich sił zbrojnych rozbija się dosłownie na naszych oczach zarówno na ziemi, pod wodą i, tak jak teraz, w powietrzu - ocenia gazeta. Dziennik "Kommiersant" zarzuca dowództwu jednostki, do której należał samolot, że "z załogi Tu-160 uczyniło faktycznie oblatywaczy", wysyłając ich lekkomyślnie po wymianie silnika maszyny.
Tu-160 uznawane są za największe w dziejach samoloty bojowe, mogą zabierać bomby konwencjonalne bądź jądrowe do 40 ton. Jednak w praktyce podstawowym uzbrojeniem są pociski kierowane powietrze-ziemia o zasięgu do 3 tys. kilometrów i do 200 kiloton mocy. Tu-160 ma zasięg 14 tys. km i lata z prędkością maksymalną ponad 2000 km na godzinę. Rosjanie zamierzają używać Tu-160 do 2030 roku.
12:35