Po 43 dniach odsiadki Lew Rywin, skazany za pomoc w płatnej protekcji, opuścił więzienie na Rakowieckiej. Sąd Apelacyjny w Warszawie uwzględnił zażalenie adwokatów Rywina i zawiesił wykonywanie kary.
Kilka minut po godz. 17 Rywin wyszedł z więzienia główną bramą; taszczył ze sobą torbę i telewizor. I choć czekał na niego tłum dziennikarzy, nie chciał się wypowiadać, twierdząc, że i tak jego słowa są przeinaczane. Jestem po operacji serca i chcę dostać się do domu - powiedział zniecierpliwiony, zanim wsiadł do samochodu.
Producent filmowy opuścił więzienie, bo tak zdecydował sąd apelacyjny. Sędziowie uznali, że sąd okręgowy nie zezwolił, by adwokaci Rywina wykorzystali pełną procedurę odwoławczą, i nakazali, by raz jeszcze rozpatrzył wniosek obrony o zawieszenie wykonania kary. Producent filmowy przeszedł dwa zabiegi kardiologiczne i trzeba dokładnie sprawdzić, czy jego stan zdrowia pozwala na pobyt w więzieniu – uzasadniał SA.
Na orzeczenie sądowe Lew Rywin będzie jednak czekać na wolności.
O złym stanie zdrowia w liście do ministra sprawiedliwości pisała także rodzina producenta filmowego. Bliscy Rywina stwierdzili, że jego stan zdrowia jest „dramatyczny”, a odmowa przerwy w odbywaniu przez niego kary "zakrawa na usiłowanie morderstwa” – argumentowali. Podkreślali, że Rywin nie ma zapewnionych warunków do niezbędnej rehabilitacji po zabiegach koronarografii i angioplastyki. Pod apelem o humanitarne traktowanie Rywina podpisało się 2 tysiące osób.
W grudniu 2004 r. warszawski sąd apelacyjny uznał, że Rywin jest winny pomocy w płatnej protekcji ze strony nieustalonej grupy osób, obniżając jednocześnie wyrok z 2,5 do 2 lat więzienia. Zarówno oskarżenie, jak i obrona zapowiadają kasację do Sądu Najwyższego. Rywin poszedł do więzienia, choć jego obrońcy dwa razy próbowali zawiesić wykonywanie kary ze względu na zły stan zdrowia producenta filmowego.