Prawie po dwóch dobach zakończono akcję ratunkową w Mozdoku w Północnej Osetii przy granicy z Czeczenią, gdzie w piątek terrorysta-samobójca dokonał zamachu na szpital wojskowy. W sumie zginęło 50 osób, a ponad 80 zostało rannych.
Według władz jest to ostateczny bilans tragedii. W ruinach szpitala – jak mówi jeden z generałów obrony cywilnej, który kierował akcją ratunkową – nie ma już szczątków biologicznych. W nocy i nad ranem wydobyto ostatnie 8 ciał.
W szpitalach Rostowa nad Donem, Moskwy i Petersburga znajdują się obecnie 64 osoby, w tym 6 ciężko rannych. Ale – jak mówią lekarze - ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Pozostali poszkodowani po opatrzeniu ran wrócili do domów.
Nadal jednak nie wiadomo, kto stoi za piątkowym atakiem. Na Kaukazie powołano 60-osobową grupę śledczą, mającą ma wykryć ludzi, którzy przygotowali zamach. I choć władze twierdzą, że są już na tropie organizatorów zamachu, to wydaje się, iż szanse na ich znalezienie są niewielkie.
Do głośnych akcji terrorystycznych związanych z czeczeńskimi separatystami dochodzi w Rosji właściwie co kilka tygodni. Tylko w ciągu ostatnich 7 miesięcy zginęło w zamachach około 200 osób. Jednak ich organizatorzy nie zostali wykryci.
Na razie aresztowano szefa szpitala wojskowego, który nie zabezpieczył budynku przed atakiem. Został oskarżony o niedbalstwo. Przypomina to kozła ofiarnego.
10:00