W czasie zbliżającego się referendum unijnego w komisji referendalnej w miejscowości Ryn na Mazurach zasiądzie dwóch synów przewodniczącego tamtejszej rady miejskiej. Panowie zarobią dzięki temu ponad 400 złotych. Taki wybór oburzył bezrobotnych mieszkańców miasta.
Oburzenie jest tym większe, że jeden z synów samorządowca znany jest z nagminnego łamania prawa. Jest on stałym gościem prokuratury, ma na swoim sumieniu paserstwo, kradzieże i włamania do domków letniskowych. Teraz zajrzy w dowody mieszkańcom Rynu, w tym – paradoksalnie – również policjantom, którzy go zatrzymywali.
W komisji zasiądzie także drugi syn przewodniczącego rady miasta. Każdy z nich zarobi po 200 złotych. A zaznaczmy, że ich ojciec nie należy do najbiedniejszych mieszkańców miasta. Oprócz przewodnictwa w radzie, jest także prezesem spółdzielni mieszkaniowej oraz ławnikiem w sądzie.
Mieszkańcy miasteczka nie mogą w to uwierzyć: Nie, nie. To tak nie może być. To jest płatne i powinien bezrobotny jakiś zarobić, a nie tak. Nie jest to w porządku - twierdzi jeden z mieszkańców Rynu.
Sprawą rodzinnych układów w Rynie zaintersował się reporter RMF Daniel Wołodźko. Posłuchaj:
FOTO: mazury.pc.pl
18:50