Jerzy Duda-Gracz, jeden z wybitnych polskich malarzy współczesnych, nie żyje. Artysta zmarł wczoraj wieczorem podczas pleneru malarskiego w Łagowie w Lubuskiem. Miał 63 lata; chorował od dłuższego czasu.
Był profesorem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach i Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie. Jego dzieła można podziwiać w Muzeum Narodowym w Krakowie, Warszawie, Gdańsku i Poznaniu oraz Muzeum Sztuki w Łodzi.
Jest określany jako "wnikliwy satyryk" o ostrym programie publicystyczno-moralizatorskim. Tworzył sceny rodzajowe, oparte na tradycji malarskiego surrealizmu i ekspresjonizmu.
Mówił, że "maluje świat, który odchodzi, umiera, gdzie więcej jest snu, zdarzeń z dzieciństwa, świat w pejzażu przedindustrialnym. Na moich obrazach nie ma drutów telefonicznych, kabli, anten satelitarnych, samochodów, samolotów - tego wszystkiego, co zaprowadzi człowieka z powrotem na drzewo, jeżeli nadal będzie się tak intensywnie rozwijał pod tym względem".
Maluję to, co mi w duszy gra; im bardziej człowiek pierniczeje, tym lepiej wie, że odchodzi, a z nim cały ten świat. Z upływem czasu rodzi się czułość i tęsknota za tym, co bezpowrotne - mówił trzy lata temu.
Potrafił zdominować swoją wyobraźnią rzesze odbiorców. Był strasznie pracowity, miał niebywale lekką rękę i - co się rzadko zdarza u malarzy instynkt obywatelski - wspomina zmarłego Kazimierz Kutz.
Magdalena Czubińska z krakowskiego Muzeum Narodowego ma nadzieję, że dojdzie do skutku ostatni wielki projekt Dudy Gracza: Zamierzył sobie zilustrować wszystkie utwory muzyczne Chopina. Posłuchaj:
Znany malarz Franciszek Starowiejski mówi, że Jerzy Duda-Gracz był samotnym jeźdźcem polskiej sztuki. Działał sam. Nigdy nie przyłączył się do żadnej grupy artystycznej. Nie pasował do kreowanego przez krytyków obrazu współczesnej sztuki.
Jego pogrzeb odbędzie się we wtorek w Katowicach w katedrze przy Powstańców Śląskich.