W Łodzi rusza dziś proces, jaki jeden z bohaterów łódzkiej nekroafery Tomasz Selder, były dyspozytor wojewódzkiej stacji i szef krajowego związku ratowników medycznych, wytoczył swojemu ex-szefowi Bogusławowi Tyce. Chodzi o zwolnienie z pracy.

Dyrektor zwolnił związkowca z pracy na początku grudnia ubiegłego roku. Selder uważa, że został zwolniony niesłusznie i niezgodnie z prawem.

Zwolnienie uzasadniono działaniami na szkodę pogotowia. Do dyrektora dotarły informacje, że fundacja „Na ratunek", której szefuje Selder, za plecami agituje w łódzkich ZOZ-ach, proponując im swoje usługi w ramach nocnej pomocy medycznej.

Zdaniem Seldera, dyrektor – zwalniając szefa związku zawodowego – złamał ustawę o związkach zawodowych. Jego zdaniem działanie fundacji nie mogło wpłynąć na szkodę pogotowia, bo prowadzi ona działalność społeczną, nie gospodarczą. Selder domaga się przywrócenia do pracy na dotychczasowe stanowisko.

Były dyspozytor pogotowia jest jednym z podejrzanych w łódzkiej nekroaferze. W marcu ubiegłego roku trafił do aresztu na 3 miesiące. Prokuratura zarzucała mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.

Pod koniec marca łódzki sąd zwolnił Seldera z aresztu i zastosował wobec niego dozór policyjny. Sąd stwierdził, że nie ma przesłanek do uznania, iż Tomasz Selder popełnił zarzucane mu czyny.

12:45