Rozwiązanie kradzieży wielkiej choinki nie zabrało policji w Winnipeg w Kanadzie wiele czasu. Od miejsca kradzieży do mieszkania podejrzanego drogę znaczyły... szyszki. Sprawca uciął 5,5-metrowe drzewo w połowie.

To najgłupsza kradzież stulecia - powiedziała dozorczyni domu Cindy Peterson. Widać było, którędy wleczono drzewko do domu. Do kradzieży doszło rankiem 23 grudnia. Ktoś ściął 5,5-metrowy błękitny świerk rosnący przed apartamentowcem, w którym mieszka i pracuje pani Peterson. Sprawca uciął drzewo w połowie.

Peterson powiedziała, że zauważyła, co się stało, kiedy wyszła odśnieżać chodnik i sąsiadka spytała ją, czy nie stać jej było na prawdziwą choinkę. Kiedy pani Peterson wraz z sąsiadem poszli obejrzeć miejsce przestępstwa, stwierdzili, że złodziej wcześniej zaopatrzył się w mniejszą choinkę - obok leżało porzucone małe cedrowe drzewko. Zauważyli też, że świerkowe szyszki, igły i kawałki gałązek prowadziły wprost do rezydencji po drugiej stronie ulicy.

Policja przepytała 22-letniego lokatora, który twierdzi, że kupił drzewko za pięć dolarów od domokrążcy. Oskarżono go o posiadanie kradzionych dóbr i zwolniono pod warunkiem, że stawi się na rozprawę.