Polski żołnierz nie żyje, a 8 innych zostało rannych podczas ataku na polski konwój w okolicach Hilli. Życiu rannych żołnierzy nic nie zagraża – potwierdził szef MON, Jerzy Szmajdziński.
Do ataku doszło na drodze do Bagdadu. Zamachowcy zdetonowali 3 zdalnie sterowane ładunki w chwili, gdy przejeżdżał polski konwój – 18 wojskowych i kilka samochodów.
Na miejscu zginął kapral nadterminowy Marcin Rutkowski; 8 innych Polaków zostało rannych. Takie miny pułapki domowej produkcji, odpalane drogą radiową albo za pośrednictwem przewodu połączonego z zapalnikiem, są bardzo często używane w Iraku.
Zdaniem ministra Jerzego Szmajdzińskiego w tym przypadku trudno twierdzić, że to Polacy byli celem ataku. To był atak skierowany przeciwko wojskom koalicji - mówił szef MON.
Dodajmy, że to już kolejny w ciągu ostatnich dni atak na polskich żołnierzy. Wczoraj w pobliżu bramy Babilon eksplodował niewielki ładunek, tydzień wcześniej podobna eksplozja ogłuszyła polskiego wartownika.
Od upadku reżimu Husajna zginęło już 11 Polaków, w tym dwóch dziennikarzy - korespondent wojenny Waldemar Milewicz i jego współpracownik, montażysta.
Pojawiły się też kolejne groźby terrorystów wobec zakładników w Iraku. Porywacze siedmiu cudzoziemców zagrozili zabiciem jednego z nich. Egzekucja ma nastąpić jutro po południu, jeśli żądania terrorystów nie zostaną spełnione. W rękach porywaczy jest także dwóch Hindusów, trzech Kenijczyków i obywatel Egiptu.