Śmierć "króla bandytów" w Indiach zapoczątkowała prawdziwą gorączkę złota. Setki osób przeszukują dżunglę na południu kraju, gdzie przez 30 lat działał Koose Muniswamy Veerappan.
Bandyta zginął w zasadzce na początku tego tygodnia. Specjalizował się w porwaniach dla okupu, szmuglowaniu drzewa sandałowego i kości słoniowej. Uzbierał ponoć prawie 10 milionów dolarów.
Wkładał pieniądze do plastikowych worków, te pakował do starych opon i zakopywał w lesie. Teraz wieśniacy przemierzają dżunglę z zaostrzonymi stalowymi prętami w dłoniach. Nakłuwają ziemię, szukając ukrytych skarbów.