Co stało się z kartką z pytaniami prokuratury do szefa rządu, którą przed drugim przesłuchaniem Leszka Millera otrzymała prokurator Wanda Marciniak? Kartki tej nigdzie nie ma. I dlaczego na przygotowanie się do przesłuchania Millera prokuratorzy mieli tylko kilkanaście godzin? Pytania się mnożą.

Zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik przekonuje, że odtajnione po ciężkich bojach zeznania Wandy Marciniak przed sejmową komisją śledczą nie rzucają złego światła na prokuraturę apelacyjną. Ale ta ostatnia nie chce komentować zeznań swojej byłej pracownicy: My tych zeznań nie komentujemy. Ja tak naprawdę ich nie znam - mówił przedstawiciel prokuratury.

A wystarczyłoby sięgnąć do gazety czy Internetu. Na ten trud zdobyli się prokurator Olejnik i Karol Napierski, którzy tak tłumaczą zniknięcie tajemniczej kartki z pytaniami do premiera. No, rany boskie! Bo to nie był oficjalny dokument - mówi Napierski, a Olejnik dodaje: Nie musi to być w aktach sprawy.

Obaj podkreślają, że takie „doradzanie” prokuratorowi to rzecz normalna i oczywista, choć sama Marciniak twierdzi, że nigdy – wcześniej i później – z czymś takim się nie spotkała. Chodziło tylko o to, żeby zrobić szybko i dobrze - mówi Napierski. Nie potrafi on jednak powiedzieć, dlaczego przyspieszono przesłuchanie premiera, wbrew temu co mówili i o co prosili prokuratorzy.

Nie zostało przyspieszone, ale zostało przeprowadzone zgodnie z przyjętym pierwotnie planem - tak na to samo pytanie odpowiedział prokurator Olejnik. Jak się wiec okazuje, ich wypowiedzi nie zawsze są spójne. W jednym obaj panowie są konsekwentni: w powtarzaniu, że jeśli sprawę Rywina traktowano niezwyczajnie, to tylko po to, by szybko dotrzeć do prawdy. A że się nie udało? Cóż, to nie jest ich wina...

07:40