To sam Jacek Rostowski mógł stać za rozpuszczeniem wczorajszej plotki o swojej dymisji. Taką tezę stawiają zagraniczni dziennikarze biznesowi i ekonomiści.
Informacja o dymisji to mógł być szachowy gambit wymierzony w premiera. Świadczyć miałby o tym choćby fakt, że cała ta burza w szklance wody została rozegrana w ten sposób, by wyrządzić jak najmniej szkody dla rynku finansowego.
Nie jest tajemnicą, że związek Donalda Tuska i Jacka Rostowskiego przechodzi teraz trudne chwile. Na konferencji po posiedzeniu rządu premier nie chciał jednoznacznie powiedzieć, czy myśli o dymisji Rostowskiego za jakiś czas, czy może chce go zachować.
Dochodzą też sygnały, że wczoraj obaj panowie mocno ścierali się za kulisami. Przed posiedzeniem rządu i po jego zakończeniu mieli ze sobą głośno dyskutować. To mogło rozzłościć Jacka Rostowskiego, który postanowił zagrać ostro. Mógł wypuścić plotkę o swojej dymisji licząc na to, że sprowokuje premiera, by ten jasno powiedział, czy chce zwolnić ministra, czy też stanie za nim murem. Zwraca na to uwagę na Twitterze między innymi Edward Lucas, korespondent prestiżowego tygodnika "The Economist". Lucas pyta, dlaczego Rostowski nie zdementował tej informacji wczoraj wieczorem, by uspokoić nastroje.
Całą teorię wspiera fakt, że najbliższe otoczenie Jacka Rostowskiego długo nie dementowało informacji o dymisji, co tylko podgrzewało emocje. To może świadczyć o tym, że chodzi o zorganizowany przeciek, obliczony na sprowokowanie premiera.
Warto także zauważyć, że całe wydarzenie trwało około godziny. Była już późna noc, większość inwestorów była poza pracą i rynek nie miał jak zareagować. To również uwiarygadnia tezę, że za tym przeciekiem stały osoby znające się na rynkach finansowych i zachowaniu inwestorów.