Chińskie władze próbują ujarzmić coś, co wydaje się niemożliwe do kontrolowania - Internet. Rząd tropi i zamyka strony internetowe z pornografią lub – jak twierdzi - mogące zagrażać bezpieczeństwu kraju.
W akcji uczestniczy również Baidu, największa wyszukiwarka internetowa na świecie. W Chinach jest blisko 90 mln internautów, 70% z nich korzysta z wyszukiwarki Baidu. Daje to liczbę średnio 100 mln osób dziennie.
Przedstawiciele Baidu przyznają, że akcja będzie mieć wpływ na obroty firmy. W związku z akcją niektóre informacje stają się całkowicie niedostępne, więc liczba osób, które odwiedzają naszą stronę spada - mówi jeden z głównych analityków firmy
Władze zamknęły już 100 witryn internetowych. Rząd sporządził również listę zakazanych słów, najczęściej wpisywanych do wyszukiwarek. Na razie znalazło się na niej 40 tysięcy pozycji, a lista wciąż się powiększa.
Opozycja obawia się, że pod pozorem walki z pornografią, chińskie władze wprowadzają cenzurę. Świadczy o tym fakt, że na liście słów zakazanych znalazły się m.in. hasła związane z masakrą na placu Tiananmen.