Wychowankowie domu poprawczego w Jerzmanicach na Dolnym Śląsku zawdzięczają życie strażakom. Gdyby nie ich szybka interwencja mogłoby dojść do tragedii. Przypomnijmy, w nocy z niedzieli na poniedziałek zbuntowani wychowankowie poprawczaka opanowali dwa piętra internatu, zabarykadowali wejścia a następnie podpalili materace. Kiedy ogień zaczął się rozprzestrzeniać wpadli w panikę.

Młodzi ludzie zbuntowali się, bo wychowawcy pokrzyżowali im plany udaremniając ucieczkę 13 z nich. Niedoszli uciekinierzy przebywają w policyjnej izbie zatrzymań. Za spowodowanie zagrożenia życia i niszczenie sprzętu grozi im do 8 lat więzienia. Pomysłodawcą buntu był osiemnastolatek Grzegorz W. Namówił on 12 pensjonariuszy do zabarykadowania drzwi na drugim i trzecim piętrze internatu. Chłopcy podpalili ułożoną wcześniej stertę materacy i mebli a następnie powybijali szyby. W tym czasie reszta wychowanków przyglądała się wszystkiemu. Dopiero gdy pomieszczenia wypełnił gryzący dym buntownicy zaczęli wzywać pomocy. W porę udało się wszystkich ewakuować. Trzem chłopcom udzielono pomocy na miejscu, jedna osoba z objawami zaczadzenia trafiła do szpitala. W budynku przebywały w tym czasie 43 osoby. Gdy na miejscu pojawiła się policja, młodzi buntownicy zaczęli obrzucać policję wszystkim co wpadło im w ręce. "Ze względu na wzrastające zagrożenie związane z pożarami i z troską o życie wychowanków przeprowadzono działania odblokowujące. Policja nie używała żadnych środków przymusu bezpośredniego. 29 wychowanków umieszczono w sali gimnastycznej na terenie ośrodka wychowawczego.

foto RMF FM

06:45