Pracownik z kancelarii prawniczej pracującej dla Marka Falenty, to osoba, która wykonała fotokopie akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, opublikowane potem w internecie - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM. Według naszych ustaleń, ta osoba miała wydaną plakietkę z napisem "adwokat 7", która była przepustką do prokuratury. Ta plakietka jest na zdjęciach akt, które pojawiły się w sieci.
Kluczowa może być sfotografowana obok jednego z tomów akt plakietka, która była przepustką dla prawnika występującego o zgodę na zapoznanie się z dokumentami i robienie fotokopii. Na plakietce napisane jest: "adwokat 7".
Reporter RMF FM usłyszał, że w księdze wejść do prokuratury będzie można bardzo łatwo sprawdzić, kto tę przepustkę pobierał, by kopiować akta.
Prokuratura nie chce tego komentować. Potwierdza natomiast, że w fotokopiach akt są ślady, które umożliwiają identyfikację.
To bardzo zawęża krąg osób - powiedział Przemysław Nowak z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Rzeczywiście na tych zdjęciach są ślady wskazujące na to, która ze stron wykonała tą kopię zdjęć - pracownik, przedstawiciel którejś ze stron - dodał.
Trzeba jednak pamiętać, że taka osoba może nie mieć związku z upublicznieniem materiałów. Jak dodał prokurator Nowak, kopiowanie akt przez tę osobę było legalne.
Fragment wniosku o udostępnienie akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, to kolejna poszlaka wskazująca na autora zdjęć, które opublikowano w sieci.
Na drugim zdjęciu spod kopiowanego tomu akt wystaje spora cześć dokumentu. Widać fragment nagłówka - "o udostępnienie", pismo jest do prokurator prowadzącej śledztwo Anny Hopfer. Poniżej w treści wniosku napisano "adw. Grzegorz Ra..." i dalej "Małeck..." resztę tych najbardziej znaczący słów zasłania pierwszy tom akt.
Jak usłyszał nasz dziennikarz, prokuratura ustala teraz, czy jest to wniosek o udostępnienie akt z możliwością robienia fotokopii. Jeśli tak, kolejna sprawa będzie potwierdzenie, kto jest autorem wniosku.
Wiele wskazuje na to, że chodzi o prawników reprezentujących Marka Falentę - Marka Małeckiego i Grzegorza Radwańskiego. Te fotokopie mogli robić oni sami lub osoby - choćby aplikanci, pracujący w ich kancelarii.
Za fasadą oficjalnych szczytnych politycznych haseł kryją się wielkie pieniądze biznesowych lobbystów. Taki wniosek można wysnuć z prokuratorskich akt z afery podsłuchowej, które ujawnił w sieci biznesmen Zbigniew Stonoga. Ze składanych przez rejestrujących rozmowy kelnerów, które uważnie przeczytał reporter RMF FM, wynikają rzeczy bardzo kłopotliwe dla wielu.
Uwagę zwróciło choćby ujawniona przez jednego z kelnerów teza, że forsowana przez Donalda Tuska unia energetyczna to tylko fasada dla interesów prowadzonych na Ukrainie przez firmy Jana Kulczyka. Co więcej, z rozmowy Kulczyka z Radosławem Sikorskim wg przesłuchiwanego miałoby wynikać, że ówczesny szef MSZ chciał zostać unijnym sekretarzem do spraw energetyki, żeby móc nadzorować inwestycje Kulczyka na Ukrainie.
Interesy Kulczyka miały być też istotnym elementem jego wyjazdu do RPA z delegacją rządu i premierem Tuskiem. Kelner zeznaje: "wyjazd miał przysporzyć korzyści Kulczykowi, co niekoniecznie było zbieżne z interesem RP".
Wcześniej minister a dziś marszałek Sejmu nie chciał się wczoraj odnieść do tych zeznań. Jan Kulczyk - prywatny przedsiębiorca - nawet nie musi.
W złożonych przed prokuratorem zeznaniach jeden z kelnerów twierdzi, że Leszek Miller w rozmowie z Janem Kulczykiem miał mówić o pomocy "na pograniczu prawa", której udzielał jako premier różnym firmom. Z kolei w rozmowie Miller-Kwaśniewski obaj panowie mieli zgodnie opisywać swoje działania w tzw. aferze Rywina jako niezgodne z prawem. Zmowa milczenia, jaką w tej sprawie prezentowali - według relacjonującego treść rozmowy kelnera - miała im przynieść korzyści finansowe.
Podobnie zagadkowych stwierdzeń jest w zeznaniach całkiem sporo. Ani Aleksander Kwaśniewski, ani Leszek Miller ich nie komentują.
Na profilu Zbigniewa Stonogi na Facebooku opublikowane zostały tomy akt z zeznaniami podejrzanych w aferze podsłuchowej, a także protokoły zeznań osób, które były nielegalnie podsłuchiwane w warszawskich restauracjach. Oprócz tego w ujawnionych materiałach są dowody w śledztwie - fotografie sprzętu podsłuchowego, odręczne zapiski kelnerów, którzy zakładali podsłuchy. Z materiałów można nie tylko dowiedzieć się, co zeznawały poszczególne osoby, ale także poznać szczegółowe dane osobowe przesłuchiwanych osób - adresy czy numery PESEL. To m.in. pełne dane szefów służb, m.in. szefa CBA Pawła Wojtunika - osoby podlegającej szczególnej ochronie.
Wczoraj wieczorem do apartamentu Zbigniewa Stonogi wkroczyli policjanci w towarzystwie prokuratora. On sam zamieścił wówczas na swym facebookowym profilu krótki wpis o treści: "Policja jest".
Przeszukanie odbyło się na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W prokuraturze Zbigniew Stonoga usłyszał zarzut rozpowszechniania bez zezwolenia wiadomości z postępowania ws. afery podsłuchowej.
(j.)