O odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu ustawy dopuszczającej dwie niedziele handlowe w miesiącu wnioskowały dziś w Sejmie kluby PiS i Lewicy. Za skierowaniem projektu do komisji były kluby KO, PSL-TD, Polski 2050-TD i Konfederacji. Posłowie będą głosować w tej sprawie na następnym posiedzeniu Sejmu.

REKLAMA

Petru: Obecne przepisy są niekonsekwentne

Ryszard Petru - wnioskodawca zmian, zarzucał niekonsekwencję obecnym przepisom regulującym sprawę niedziel handlowych.

Konflikt miałby wyrażać się w tym, że dzisiejsze przepisy przewidują 32 wyjątki, z których korzysta 10 tysięcy sklepów, a Polacy i tak kupują w niedzielę, płacąc więcej za zakupy.

Płacimy o 40 proc. więcej w sklepach, które są w ten dzień otwarte. To jest wymierna cena zakazu handlu w niedzielę - wskazywał Petru.

Członek Polski 2050 stwierdził, że celem ustawy z 2018 r. miał być rozwój małych sklepów, gdy tymczasem od tamtego czasu upadło ich 30 tysięcy.

Zakaz handlu był po to, żeby znikały polskie sklepy, a rozwijały się sieci zagraniczne, bo to one mają pieniądze na promocję zakupów w sobotę. Gdyby zwolennicy zakazu handlu w niedzielę mieli dobre intencje, zakazaliby handlu bez wyjątków - stwierdził.

W 2015 r. było 3,6 tys. dyskontów. W 2023 r. 5,4 tys. (...) W 2015 roku dyskonty miały 27 proc. rynku spożywczego. Dzisiaj jest to 37 proc. - dopowiadał Ryszard Petru.

W opinii polityka dwie niedziele handlowe w miesiącu zwiększą liczbę miejsc pracy w handlu o 20 tys., zaś roczne obroty branży o 20 mld zł. Dodał, że projekt przewiduje ochronę interesów pracowniczych.

Jeśli projekt zostanie skierowany do pracy w komisji, zorganizujemy wielkie konsultacje społeczne, w trakcie których zostaną wysłuchane wszystkie głosy - zapewnił.

Głos przeciwników

Przeciwne projektowi było m.in. Prawo i Sprawiedliwość.

Poseł Jan Mosiński wskazał na wypracowany od 2018 r. kompromis. Mówił także, że ustawa w obecnym kształcie ogranicza, a nie zakazuje handlu w niedzielę.

W chwili obecnej zachowany jest balans między interesem konsumentów a podmiotami zajmującymi się handlem - powiedział. Jak dodał, z sondaży społecznych wynika, że większość Polaków nie chce liberalizowania ustawy i zwiększenia liczby niedziel handlowych.

Nowelizacja burzy przyjęty model i ład funkcjonujący od 6 lat (...) Projekt powinien wylądować w koszu i nie być dalej procedowany - stwierdził polityk.

Takie samo stanowisko zaprezentowała Lewica.

Powinniśmy zakazać handlu we wszystkie niedziele. (...) Winniśmy zwiększyć nadzór nad sieciami, gdzie łamane są prawa pracownicze - powiedział przemawiający w jej imieniu poseł Arkadiusz Sikora, zaznaczając, że niedziela służy do spędzania czasu z bliskimi.

Sikora wskazywał, że w handlu brakuje 300 tys. pracowników, a zatrudnieni w tym sektorze ludzie są przepracowani. Wprowadzenie handlowych niedziel tylko ten problem pogłębi.

W handlu 70 proc. pracowników to kobiety, wiele z nich to młode matki. Gdzie mają zostawić dzieci w niedziele? - pytał retorycznie. Zdaniem Sikory, projekt jest szkodliwy społecznie. W imieniu klubu wniósł o jego odrzucenie w pierwszym czytaniu.

Automatyzacja handlu i sprzedaż przez aplikację

Zielone światło do dalszych prac nad projektem dała Koalicja Obywatelska. Jej reprezentantka, Izabela Mrzygłocka, mówiła, że mimo upływu lat opinia społeczna jest podzielona w sprawie niedziel bez handlu.

Pomysł złagodzenia przepisów jest rozwiązaniem, nad którym warto się pochylić. Zyskamy wiedzę, żeby wiedzieć, co robić dalej: czy zlikwidować zakaz, czy zaostrzyć przepisy. Klub KO proponuje dalsze prace i dyskusje nad tym projektem - powiedziała.

W tym samym duchu wypowiadała się Elżbieta Burkiewicz z Polski 2050. Jej zdaniem rząd nie powinien narzucać arbitralnych zakazów, które nie zmieniły sytuacji małych sklepów, a dla wielu osób okazały się niedogodnością.

Kieszenie Polaków są drenowane, a luki prawne wykorzystywane. (...) Nasz projekt jest krokiem do zakończenia tej fikcji - wskazała.

O tym, że projekt rozszerza uprawnienia pracownicze i zwiększa możliwości wyboru konsumentów, mówiła Magdalena Sroka z klubu PSL-TD, który poparł dalsze prace w komisji.

Swoim zdaniem podzielił się również przedstawiciel Konfederacji Przemysław Wipler.

Na tym zakazie zbudowano sieci sklepów należące do dwóch wielkich koncernów - powiedział. Jego zdaniem obecnie obowiązująca ustawa doprowadziła do "rzezi małych sklepów".

Powodem miałaby być automatyzacja handlu, powstanie wielu sklepów samoobsługowych, w których nie ma sprzedawców, a także sprzedaż przez aplikację.

To robią koncerny, a nie małe sklepy. To można zrobić w niedzielę. (...) Chcieliście dobrze, wyszło jak zwykle - powiedział, zwracając się do posłów PiS. Konfederacja opowiedziała się za dalszymi pracami nad projektem w komisji.

Minister pracy: Zwiększenia liczby niedziel pracujących nie chcą ani konsumenci, ani pracownicy

W czasie debaty głos zabrała również minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Według szefowej resortu zwiększenia liczby niedziel pracujących nie chcą ani konsumenci, ani pracownicy, a przede wszystkim pracownice handlu. Dodała, że nie chcą tego także przedsiębiorcy, zarówno mali i średni, jak również więksi.

Co ciekawe, wcale nie chcą tych zmian duże sieci, którym brakuje rąk do pracy. Już teraz muszą dopłacać do niedziel, które są handlowe - wskazała minister. Jej zdaniem, ze zwiększenia liczby niedziel handlowych ucieszą się jedynie galerie handlowe.

Czy ich interes to istotna potrzeba społeczna? Myślę, że państwo możecie sobie odpowiedzieć sami - powiedziała.

Głosowanie nad wnioskiem o odrzucenie projektu ustawy w pierwszym czytaniu odbędzie się na następnym posiedzeniu Sejmu.

Projekt nowelizacji ustawy dot. handlu w niedzielę

Projekt nowelizacji ustawy zakazującej handlu w niedziele złożyli pod koniec marca br. posłowie Polski 2050. Przewiduje on dwie niedziele handlowe w miesiącu. Za pracę w niedzielę przysługiwałoby podwójne wynagrodzenie, a pracodawca miałby obowiązek wyznaczyć pracownikowi dzień wolny, od 6 dni przed do 6 dni po dniu pracy w niedzielę.

Ustawa ograniczająca handel w niedziele weszła w życie 1 marca 2018 r. Przewidziano w niej katalog 32 wyłączeń. Zakaz handlu nie obejmuje m.in. działalności pocztowej, jeśli przychody z tej działalności stanowią co najmniej 40 proc. przychodów ze sprzedaży danej placówki. Ponadto nie obowiązuje w cukierniach, lodziarniach, na stacjach paliw płynnych, w kwiaciarniach, w sklepach z prasą ani w kawiarniach. Za złamanie zakazu handlu w niedziele grozi od 1000 zł do 100 tys. zł kary, a przy uporczywym naruszaniu przepisów - kara ograniczenia wolności.

Od 2020 r. zakaz handlu nie obowiązuje jedynie w siedem niedziel w roku: ostatnie niedziele stycznia, kwietnia, czerwca i sierpnia, a także w niedzielę przed Wielkanocą oraz w dwie kolejne niedziele poprzedzające Boże Narodzenie.