Tylko nieznacznie udało się poprawić piątkowe porozumienie krajów Unii Europejskiej ws. Nord Stream 2. Chodzi o zmiany w dyrektywie gazowej, które miały zablokować lub przynajmniej utrudnić powstanie gazociągu. Po 9 godzinach trudnych negocjacji Parlament Europejski porozumiał się z Radą UE ws. ostatecznego kształtu zapisów - a z rozmów korespondentki RMF FM Katarzyny Szymańskiej-Borginon z unijnymi dyplomatami wynika, że tymi przepisami Nord Stream 2 zablokować się nie uda.
Dość powiedzieć, że na wynegocjowane między europarlamentem a Radą UE zapisy zgodziły się Niemcy, które są największym zwolennikiem budowy tego gazociągu.
Gazpromowi nie będzie jednak tak łatwo, jak byłoby bez tych przepisów. Obowiązywać go będzie rozdział właścicielski, co oznacza, że rosyjski gigant nie będzie mógł być zarówno właścicielem rury, jak i dostawcą gazu.
Dlatego z punktu widzenia Polski dobrze się stało, że przepisy zostały uzgodnione po trwającej ponad rok blokadzie, którą wprowadziły przewodniczące wówczas w UE, zainteresowane budową Nord Stream 2 Austria i Bułgaria.
Utrzymane zostało francusko-niemieckie porozumienie z piątku, według którego unijnemu prawu podlegać będzie tylko ta część gazociągu, która przebiega przez wody terytorialne Niemiec. Warunki dla pozostałej części negocjować będą między sobą Rosją i Niemcy - i tutaj udało się wzmocnić rolę Komisji Europejskiej, która będzie musiała sprawdzić, a nawet zgodzić się na treść tego rosyjsko-niemieckiego porozumienia.
A Bruksela stoi na straży unijnego prawa. To KE zaproponowała zmianę przepisów dyrektywy gazowej, będzie więc zainteresowana wdrażaniem tych zasad w jak najszerszym zakresie.
Czy Brukseli uda się nałożyć unijne prawo na cały Nord Stream 2, trudno na razie przewidzieć. Trudno teraz przewidzieć, czy przyszła Komisja Europejska będzie bardziej czy mniej prorosyjska - przyznaje rozmówca Katarzyny Szymańskiej-Borginon.
Główny negocjator porozumienia z ramienia Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek jest jednak optymistą. Wszystkie gazociągi spoza Unii Europejskiej, a zwłaszcza te nowobudowane, będą objęte prawem unijnym. To gwarancja większego bezpieczeństwa dostaw i zachowania konkurencji na rynku europejskim - tak ważnych dla nas wszystkich. Za ewentualne negocjacje porozumienia z operatorem spoza Unii odpowiedzialna będzie Komisja Europejska - albo bezpośrednio, albo upoważniając kraj członkowski do prowadzenia takich rozmów - pod stałym nadzorem KE i wyłącznie w ramach unijnego prawa. W tym drugim przypadku, przed zawarciem ostatecznego porozumienia Komisja Europejska będzie musiała zapoznać się z jego treścią i wydać na nie zgodę - to kluczowa zmiana w stosunku do stanowiska Rady przyjętego w piątek. Co istotne, udało nam się również wprowadzić zapis, że jakiekolwiek negocjacje z krajem spoza UE nie mogą opóźniać wdrażania stosowania prawa unijnego na danym rurociągu - mówi Buzek.
W trakcie nocnych negocjacji Niemcy długo opierały się wzmacnianiu zapisów. Przez ostanie dwie godziny Niemcy próbowały przez telefon wymusić na Rumunii rozbicie tego porozumienia - zdradza w rozmowie z naszą dziennikarką jeden z uczestników negocjacji.
Z drugiej jednak strony - jak ujawnia inny uczestnik rozmów - była presja "na przyjęcie porozumienia".
Polska, akceptując w piątek francusko-niemieckie porozumienie, liczyła na poprawienie zapisów w negocjacjach z Parlamentem Europejskim. Ostatecznie znacznego ich wzmocnienia nie ma. Mandat wynegocjowany przez PE i Radę UE jest dosyć zbliżony do tego, który w piątek przyjęli ambasadorowie krajów Unii.
Formalnie ustalenia te muszą jeszcze zaakceptować Parlament Europejski na sesji plenarnej i ministrowie UE. Przepisy mogą wejść w życie już w maju, a więc przed ukończeniem budowy Nord Stream 2.